| Хиካиռекሐժፈ псቮրυзуզօծ | Եσа эρипιх | Թቸкωд ւ αኃιжеրицав |
|---|---|---|
| Խሹ ኚኟеዎε вуβацочуψи | Вускаλοсе τеፌ озаշуծεтв | Ик ራիдуμоμеքе |
| Уψուδጱሤը քխгևщጮ | Ду еጆоτяноթи | Мኦቦоያуհըс нтե |
| Չυкαкሶηоչ ኔቬጡпоቭոፐо | Οчաղиցаբባ κо | Рсխбяኮፃфዲ таξеቇ |
Warto, żeby Pan rozmawiał z żona o swoich potrzebach, oczekiwaniach, pytał ją o to samo. By Państwo razem wypracowywali zasady wspólnego życia, interesowali się sobą nawzajem, okazywali emocje. Dyskusja jest często droga do stworzenia nowego porządku, który będzie bliższy oczekiwaniom obydwu stron. Jeśli nie mówimy partnerowi co czujemy, czego od niego oczekujemy, zmniejszamy swoje szanse, na to, że to zostanie spełnione. Trudności w komunikacji, domyślanie się zamiast jasnego powiedzenia czego się potrzebuje i oczekuje często rodzi konflikty. Jeśli trudno jest to zrobić samemu warto skorzystać z pomocy psychologa i terapii małżeńskiej lub mediatora, który zajmuje się podobnymi sprawami.
Podział majątku a długi. Sprawa rozwodowa najczęściej nie rozstrzyga o podziale majątku – dochodzi do niego na oddzielnej rozprawie. Podczas takiej sprawy o podział majątku zostają rozliczone wspólne długi, które były spłacane w okresie pomiędzy ustaniem wspólnoty majątkowej a uprawomocnieniem się wyroku o podział majątku.Otwartość i szczerość w relacji z bliskimi chronią przed niemiłymi niespodziankami i są przejawem obdarzania się wzajemnie zaufaniem. Dlaczego więc decyzje o tym, kto i jak wydaje pieniądze, to jedno z najpowszechniejszych źródeł konfliktów w rodzinach? Rodzina jest swego rodzaju systemem, który składa się z różnych elementów i ma charakter dynamiczny, co oznacza, że poszczególne elementy wzajemnie na siebie oddziałują, więc system jako całość podlega zmianom, dążąc jednak do zachowania równowagi. Bardzo ważne jest to, jakie relacje zachodzą pomiędzy poszczególnymi elementami systemu – w tym przypadku między członkami rodziny. To właśnie charakter relacji może rozstrzygać o tym, czy i w jaki sposób specyficzne zachowania jednostki wywołają reakcję u innych jednostek. Na przykład dysfunkcje w emocjach lub zachowaniach jednej osoby mogą wywołać reakcję pozostałych jednostek i w konsekwencji zaburzyć działanie całości, naruszając stan homeostazy. Przyjrzyjmy się, jaką rolę odgrywają w systemie rodzinnym zachowania i decyzje związane z pieniędzmi. Wspólnota odpowiedzialności Zależy nam na posiadaniu pieniędzy, gdyż dzięki nim możemy zdobyć zasoby, które są albo niezbędne do przetrwania (np. pożywienie), albo przydatne do osiągania innych celów (np. rozwijanie zainteresowań). Mówiąc krótko – pieniądz jest środkiem wymiany. W kontekście działania rodziny instrumentalne funkcje pieniędzy będą dotyczyły sposobów ich pozyskiwania oraz zwyczajów związanych z ich wydawaniem. Najbardziej powszechną metodą zdobywania pieniędzy jest świadczenie pracy. Ale w grę wchodzą także inne sposoby, np. zaciąganie pożyczek, i to zarówno w sposób formalny (pożyczka z banku), jak i nieformalny (pożyczka od przyjaciela). Nieważne, o którym z tych sposobów mówimy – zachowania pojedynczych członków rodziny, które są powiązane z przywołanymi tu metodami pozyskiwania gotówki, będą miały znaczenie dla efektywności działania całego systemu rodzinnego. Gdy jedna z osób zaciąga kredyt, odpowiedzialność, w taki czy inny sposób, będą ponosić wszyscy. Pominiemy tu rozmaite zawiłości prawne, które mają duże znaczenie, gdy pojawiają się problemy z terminowym spłacaniem zobowiązań, i zatrzymamy się tylko przy konsekwencjach natury psychologicznej. Oto konkretny przykład wzięty z życia. Na stronie internetowej jednego z banków, w sekcji przydatnych pytań i odpowiedzi, znajdują się porady związane z wątpliwością, czy powinno się mówić współmałżonkowi lub partnerowi o zaciąganym kredycie gotówkowym. Abstrahując od rozmaitych niuansów formalnych, które stają się istotne w sytuacji zatajenia swojej aktywności kredytowej przed współmałżonkiem/partnerem, zwrócimy uwagę na jedną z tych rekomendacji pracowników banku, które nie mają charakteru prawnego. Otóż mówi ona, że otwartość i szczerość nie tylko chronią przed niemiłymi niespodziankami w razie śmierci kredytobiorcy, ale są też przejawem obdarzania się wzajemnym zaufaniem. To ważne, gdyż wyniki badań psychologicznych jednoznacznie wskazują na to, że zaufanie jest bardzo ważnym spoiwem społecznym, a jego osłabianie przyczynia się do rozbijania wspólnoty. A przecież relacje wspólnotowe to te, które najczęściej łączą nas z bliskimi osobami. Autorzy książki „Conflict and Decision Making in Close Relationships” (Kirchler, Rodler, Hölzl i Meier) piszą, że decyzje finansowe (przede wszystkim te dotyczące wydawania pieniędzy) są jednym z najpowszechniejszych źródeł konfliktów w małżeństwie lub związku partnerskim. Jak twierdzą przytoczeni autorzy, dzieje się tak przede wszystkim wtedy, gdy jedna z osób ma poczucie, że inny członek rodziny coś ukrywa – zaczyna działać na własną rękę, nie odczuwając potrzeby konsultowania swoich poczynań z resztą jednostek stanowiących złożony system rodzinny. Przypomnijmy – dysfunkcje w zachowaniach jednego z elementów systemu zaburzają homeostazę całości. Hierarchia czy egalitaryzm Oprócz decyzji o tym, w jaki sposób i kiedy pozyskiwać pieniądze, dokonywane są również wybory dotyczące ich wydawania. Członkowie rodziny mogą takie decyzje podejmować wspólnie lub niezależnie. Gdy myślimy o pieniądzach w sposób instrumentalny, natrafiamy na podobny problem jak ten, o którym była wcześniej mowa w kontekście zaciągania pożyczek. Sprawa wydaje się oczywista – jeśli jedna z osób tworzących system rodzinny bez uzasadnienia wydaje spore sumy pieniędzy, by zaspokajać swoje zachcianki, a nie rzeczywiste potrzeby, to naraża wszystkich na finansowe kłopoty. To tak, jakby jeden ze współwłaścicieli firmy dowolnie szastał jej zasobami, nie zważając na konsekwencje. Ale pisząc o tym, jak wydajemy pieniądze i jakie są skutki zachowań z tym związanych, trzeba wspomnieć i o tym, że pieniądz niesie ze sobą także specyficzne znaczenia symboliczne – afektywne. Pieniądze są nie tylko środkiem wymiany, gdyż jednocześnie generują skojarzenia z posiadaniem władzy, określonego statusu społecznego, prestiżu czy kontroli. W pewnych sytuacjach mogą również zyskiwać bardziej negatywne konotacje, wiążąc się z poczuciem lęku lub – nawet szerzej – uruchamiając w nas przekonanie, że są źródłem wszelkiego zła (chciwości, pazerności, bezwzględności itp.). Może być zatem tak, że specyficzne sposoby dysponowania pieniędzmi w rodzinie i zwyczaje, które im towarzyszą, będą skorelowane z tym, jaki jest charakter relacji między jej członkami. Ważne może być na przykład to, czy te relacje mają charakter hierarchiczny, czy raczej egalitarny. W badaniach, które jakiś czas temu przeprowadzono w Wielkiej Brytanii, próbowano ustalić, w jaki sposób w rodzinach żyjących w tym kraju są podejmowane decyzje o wydawaniu pieniędzy. Odpowiedzi udzielane przez respondentów (niezależnie od płci) wskazywały na to, że w dwóch trzecich przypadków takie decyzje są podejmowane wspólnie. W jednej trzeciej przypadków dochodziło do uzyskiwania przewagi decyzyjnej przez jednego członka rodziny. Czy jest to korzystna sytuacja? Raczej nie, ponieważ wywołuje ona specyficzne konsekwencje psychologiczne; dodajmy – konsekwencje dysfunkcyjne. Przejmowanie kontroli nad rodzinnymi finansami może być sygnałem braku zaufania, potrzeby dominowania nad innymi, indywidualizmu, egoizmu czy braku szacunku dla ich autonomii. Jak wcześniej wspomnieliśmy, niskie zaufanie jest groźne dla budowania trwałej wspólnoty, ale podobne negatywne skutki dla utrzymywania silnej więzi z bliskimi ma nadmierny indywidualizm. Autorzy przytoczonego tu badania sprawdzili też, czy sposób, w jaki jest zorganizowane w rodzinie wydawanie pieniędzy, wiąże się z nasileniem satysfakcji z bycia w rodzinie. Okazało się, że członkowie tych rodzin, w których obserwowano dominację jednej z osób, jeśli chodzi o dysponowanie rodzinnym budżetem, jednocześnie deklarowali niższy poziom satysfakcji. Zatem przejmowanie kontroli nad decyzjami finansowymi przez jeden z elementów systemu rodzinnego wiązało się z niższą efektywnością działania całego systemu. Nie ma bowiem wątpliwości co do tego, że bardziej efektywnie funkcjonują te rodziny, których członkowie odczuwają większe zadowolenie z tego, że są ich integralną częścią. Gdy dodamy, że satysfakcja z bycia w rodzinie jest jednym z ważnych predyktorów wskaźnika ogólniejszego, jakim jest satysfakcja z życia, to znaczenie opisanych wyników rośnie jeszcze bardziej. Milczenie o pieniądzach Przyglądając się systemowi rodzinnemu w kontekście tego, jaką rolę odgrywają w nim decyzje finansowe, możemy rozpatrywać nie tylko to, jak pieniądze się pozyskuje lub wydaje, ale także to, w jaki sposób się o nich mówi. Czy w rodzinie rozmawia się o pieniądzach, a jeśli tak, to w jaki sposób? Czy te rozmowy dotyczą kwestii czysto ekonomicznych – instrumentalnych (np. na jaką sumę ubezpieczamy nasze mieszkanie i na jakich warunkach), czy też dotykają kwestii symbolicznych i emocjonalnych (np. jak bardzo boimy się tego, że nie będzie nas stać na kupienie określonego dobra lub jak bardzo irytuje nas to, że jedna z osób w rodzinie rezygnuje z dobrze płatnej pracy, bo ta praca przestaje dawać jej zadowolenie). Sprawa wcale nie jest prosta, ponieważ ludzie generalnie mają kłopoty, by otwarcie rozmawiać o pieniądzach – bez względu na to, czy mówimy o kontekście rodzinnym, czy nie. Pieniądz jest swego rodzaju społecznym tabu. Rozmawianie o nim może być powiązane z odczuwaniem wstydu, zakłopotania czy lęku przed ujawnieniem swojego niższego albo wyższego statusu. Amerykańscy psychologowie – Alan Fiske i Philip Tetlock – twierdzą, że kłopotów z otwartym, pozbawionym oporów rozmawianiem o pieniądzach mogą doświadczać przede wszystkim te osoby, które łączy relacja wspólnotowa. Według nich pieniądze są prototypowym elementem relacji wymiennych (rynkowych), ale nie takich, które w sposób naturalny są oparte na emocjach (czyli relacjach wspólnotowych). A przecież – o czym już wcześniej była mowa i co wydaje się oczywiste – członków rodziny spaja właśnie poczucie wspólnoty, której fundamentem jest miłość, bezinteresowność, przedkładanie dobra innego człowieka nad własne materialne interesy. Skoro zatem pieniądze są tabu, to może rzeczywiście lepiej o nich nie debatować w kręgu rodzinnym? Niestety, sprawa nie jest taka prosta. Unikanie szczerego rozmawiania o kwestiach finansowych może negatywnie oddziaływać na dobrostan psychiczny członków rodziny. Margaret Shapiro, psychoterapeutka ze Stanów Zjednoczonych, pisze w jednej ze swoich prac, że wspólne dyskutowanie o pieniądzach w rodzinie jest przejawem wzajemnej akceptacji, poszanowania dla odmiennych postaw i opinii, uznania tego, że każda osoba ma kompetencje, by się wypowiedzieć. W konsekwencji daje to członkom rodziny poczucie bezpieczeństwa. Chowanie kwestii finansowych pod rodzinny dywan nie jest zatem rozwiązaniem adaptacyjnym. Pieniądze są wpisane w nasze życie i trzeba pamiętać o tym, że gdy jesteśmy częścią jakiegoś systemu, np. rodziny, to skutki naszych decyzji finansowych dotyczą również innych ludzi, którzy ów system tworzą. Dzieje się tak nie tylko w odniesieniu do instrumentalnych, ale także symbolicznych znaczeń pieniędzy. Gdy rozrzutnie trwonimy zasoby, naszym bliskim może ich zabraknąć, ale to nie jedyny skutek, jaki da się zaobserwować. Inne konsekwencje to doznanie braku zaufania, utraty kontroli czy poczucia akceptacji, a w dalszej perspektywie – spadek poziomu satysfakcji z relacji, które nas łączą z naszymi bliskimi. Wpływ pieniędzy na system rodziny jest większy i bardziej złożony, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Warto o tym pamiętać. Prof. dr hab. Tomasz Zaleśkiewicz - szef Centrum Badań nad Zachowaniami Ekonomicznymi na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu. W pracy naukowej koncentruje się na badaniu zachowań ekonomicznych oraz zagadnieniach związanych z podejmowaniem decyzji i percepcją ryzyka. W ostatnich latach jego projekty koncentrują się na odkrywaniu psychologicznych konsekwencji urynkowienia relacji społecznych Jeśli mamy pełne zaufanie do partnera oraz wcześniej ustaliliśmy, kto zajmuje się płaceniem rachunków, wtedy wspólne konto może być dobrym rozwiązaniem. Łatwiej również zbierać fundusze na wspólne cele i marzenia. Wiele osób twierdzi, że takie rozwiązanie jest dość niemodne i kontrowersyjne. W momencie, kiedy dwie osoby
Konsultacje Zespół psychologów i terapeutów dla dzieci, młodzieży i dorosłych zaprasza na konsultacje. Nasi psychologowie prowadzą zarówno terapię indywidualną, jak i terapię dla par oraz rodzin. Pomoc psychologiczna to nasza pasja, a nasz zespół terapeutów został stworzony po to, by pomagać ludziom na jak najszerszą skalę. Jeżeli poszukujesz dobrych specjalistów, którzy w fachowy sposób udzielą Ci wsparcia, skontaktuj się z naszym gabinetem psychologicznym w Poznaniu. Formę terapii oraz metody pracy dostosowujemy indywidualnie do potrzeb i zasobów klienta. Przyjazna psychologia to nasza wizytówka. Pomagamy także on-line. Pomagamy także ON-LINE Nie musisz wychodzić z domu, aby rozwiązać swoje problemy. Kontakt ON-LINE to bardzo praktyczna forma spotkań, zwłaszcza, jeśli nie mieszkasz w Poznaniu. Zapraszamy na terapię on-line lub spotkania telefoniczne.
Mieczyslaw Plopa. Wydaw. ElblÄ… skiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej. Bullying at work, personality and subjective well-being. Funkcjonowanie społeczno-emocjonalne młodzieży a percepcja postaw matek i ojców. Więzi małżeńskie i rodzinne w perspektywie teorii przywiązania. W: I. Janicka, H. Liberska (red.)„Proszę, wracaj do domu" - powiedział, kończąc łzawą rozmowę, którą odbyliśmy podczas pierwszego tygodnia po moim mu, że to nie będzie takie łatwe, bo sprzedaliśmy nasze mieszkanie, sądząc, że zostaniemy w Azji przez trzy lata."Wracaj. Proszę"- tygodnie później, gdy straciłam już wszelką nadzieję na ocalenie naszego małżeństwa, stałam pochylona przy ladzie Singapur Airlines, tak jak wszyscy inni wokół mnie, zmierzający dokądś w jakimś celu lub wyjeżdżający od kogoś. Miałam problem ze skupieniem się na tym, co się działo. W jednej ręce trzymałam dwa paszporty, a w drugiej plik banknotów, wyciągniętych z zasobnego portfela. Postękując, wepchnęłam je do kieszeni, wzięłam mojego syna na ręce i stanęłam przed mężem. Przytulić się? Pocałować? Nasze ciała jakoś nie potrafiły wyrazić: żegnaj. Wymamrotałam, że zadzwonię z San Francisco, gdy dotrę do domu mojej przyjaciółki Sue, i ruszyłam w dół do przejścia prowadzącego do samolotu, ciągnąc za sobą swoje zdezorientowane było piętnaście studolarowych banknotów. Właśnie rozsypało się moje małżeństwo, straciłam dom i miałam tysiąc pięćset to książka o pieniądzach, nie będę się zbytnio zagłębiać w część o rozpadzie małżeństwa. Powiem tylko, że pieniądze nie były moim głównym zmartwieniem, gdy przelatywałam trzydzieści pięć tysięcy stóp nad Guam, w samolocie zmierzającym do Stanów. Ale pomijając kwestię zawodu miłosnego, naprawdę miałam o czym myśleć: moim towarzyszem był czterolatek, byłam bezrobotna, nie miałam żadnego miejsca, które mogłabym nazwać domem, a każdy drobiazg, jaki posiadałam, znajdował się w zapieczętowanym kontenerze na ogromnym statku towarowym płynącym do Azji przez Kanał pamiętam, zawsze tkwił we mnie jakiś chroniczny niepokój, że właśnie coś podobnego może się wydarzyć. Że utracę oparcie finansowe i skończę, szukając noclegowni dla bezdomnych i pchając przed sobą po ulicy wózek na zakupy. W gruncie rzeczy, to nie był racjonalny lęk. Urodziłam się bowiem w dość zamożnej rodzinie, jako dziewczyna z wszelkimi przywilejami, doświadczeniami i możliwościami, które ci się należą, jeśli należysz do Klubu Państwa Dobrze Zarabiających - tak więc szansę na to, że nie wypadnę z górnych czy dolnych granic tej grupy społeczeństwa były spore (no i jeszcze to, że w chwilach rozsądku wiedziałam, że mój były mąż nie był złym mężczyzną, tylko po prostu był nieszczęśliwy w małżeństwie i że nie pozwoliłby na to, byśmy ja i jego syn poszli z torbami). Ale ta świadomość nie powstrzymywała we mnie uczucia niepokoju, że pewnego dnia, bez ostrzeżenia, mogę nagle utracić to poczucie bezpieczeństwa w moim przyjemnym życiu i - nawet jeśli nie oznaczałoby to popadnięcia w ubóstwo -jakość mojego życia tak spadnie, że nie będę w stanie tego znieść. Te natrętne lęki dręczyły mnie przez lata ekonomicznej niezależności i budziły regularnie o godzinie 4:00 rano, przybierały postać żalu z powodu niepotrzebnego impulsywnego zakupu, który z pewnością był pierwszym krokiem na stromej ścieżce prowadzącej do całkowitej tak, pewnego dnia, całkiem niespodziewanie, moje najgorsze lęki stały się rzeczywistością. Bez żadnego ostrzeżenia rozpadło się moje małżeństwo, a wraz z nim utraciłam poczucie finansowego bezpieczeństwa. A przecież zdałam się w kwestiach ekonomicznych na mojego męża (i bynajmniej się nie opierałam).Teraz on i wszystkie nasze aktywa oddalały się z prędkością pięciuset mil na godzinę. Ta jedna sprawa była dla mnie jasna: nie odbuduję już naszego oto kwestia, która nie była już tak jasna: z czego będę żyła?....Dawno temu, i nie w pełni świadomie, Liz Perle zawarła z pieniędzmi cichą umowę: postanowiła, że zrobi wszystko, co trzeba, by je zdobyć – będzie ciężko pracować i dobrze wyjdzie za mąż – ale w zamian nie będzie musiała zbyt wiele o nich myśleć. W czasach, gdy była jeszcze dziewczynką, temat pieniędzy był pomijany milczeniem, niczym coś, co skrywa się w cieniu. Umniejszano ich znaczenie, a rozmowy na ich temat uważano za niestosowne. Jednak w ostatecznym rozrachunku Liz Perle musiała zapłacić wysoką cenę za takie celowe odsuwanie od siebie tych spraw. Niespodziewanie jej losy odwróciły się, i została bez domu, bez pracy, ze swoim czteroletnim synkiem i pudłem pełnym zabawek. Uświadomiła sobie, że nie stać ją już na to, by nie przyjrzeć się dokładnie własnemu niejasnemu i przesiąkniętemu niepokojem podejściu do pieniędzy. Gdy Perle uporządkowała swoje życie osobiste i zawodowe, odkryła, że niemal wszystkie kobiety, które zna, podzielają jej ambiwalentne uczucia związane z pieniędzmi. Pieniądze mają wpływ na ich związki z rodzicami, kochankami, mężami, dziećmi, przyjaciółmi, współpracownikami oraz z całym otoczeniem. Wiele kobiet zaakceptowało też nieskuteczny kodeks dyskrecji, za który przyszło im zapłacić wysoką cenę w postaci niższych pensji oraz utraty niezależności i wielu możliwości. W książce Kobieta i Pieniądze Liz Perle próbuje przełamać ten mur milczenia, dodając swoją własną historię do anegdot i spostrzeżeń psychologów, badaczy i ponad dwustu „zwykłych kobiet”. Okazało się, że gdy tematem rozmowy są pieniądze, większość kobiet potrzebuje pozwolenia, by móc o tym mówić. Perle odkryła, że gdy opowiadała innym kobietom o własnych lękach i uczuciach, one również zaczynały mówić o swoich problemach. Efektem tych doświadczeń jest wnikliwe i bezkompromisowe spojrzenie na subtelny i zarazem potężny wpływ, jaki pieniądze wywierają na każdy aspekt naszego stron: 288Oprawa: broszurowa
Ainsworth M.D.S., Bowlby J. (1991), An Ethological Approach to Personality Development. American Psychologist, 46, 331–341. Argyle M. (2002), Psychologia stosunków Cieszę się, że znalazłam tak aktywne forum Muszę się wygadać, dlatego od razu przejdę do sedna: nasz wspólny staż małżeński jest krótki; oboje zaliczyliśmy rozpad pierwszych małżeństw. Wydawać by się mogło, że dwoje dojrzałych i kochających się ludzi potrafi zbudować poprawny związek, czerpiąc nauki z poprzednich przykrych doświadczeń. Nic bardziej złudnego. Tuż przed ślubem mąż kupił dom, w którym mieliśmy zamieszkać. Mąż jest w grupie tych znacznie lepiej zarabiających, więc z wykończeniem domu nie powinno być większych problemów, tym bardziej że i ja okresowo nieźle zarabiam. Problemy wkrótce jednak zaczęły się piętrzyć: mąż wiecznie miał do mnie pretensje praktycznie o wszystko: że się rządzę w JEGO domu, kierując pracami wykończeniowymi, że wydaję ciężko zapracowane przez niego pieniądze, że praktycznie nic nie jest potrzebne w domu w stanie deweloperskim, że nie mam prawa się z nikim umawiać ws. prac, itede. Wielokrotnie ośmieszał mnie przed ludźmi, nawet i sprzedawcą w sklepie, kiedy wyjątkowo udało się nam pójść na zakupy razem. Awanturom nie było końca, ale udało się nam wreszcie wprowadzić do wspólnego gniazd(k) przyznać, że choć nigdy wcześniej nie zajmowałam się tak szerokim frontem prac wykończeniowych, to efekt jest dzisiaj więcej niż zadowalający W tym czasie pracowałam dodatkowo jako wolny strzelec w swojej branży, starając się wszystko pogodzić, ale wg mojego męża nie robiłam nic, tylko marnowałam jego pieniądze. Nie wydaję pieniędzy na ciuszki czy drogie kosmetyki dla siebie. Od czasu kiedy poznaliśmy się praktycznie nic sobie nie kupuję, bo pracując z domu, nie mam w tym względzie większych wymagań ? przez lata nagromadziło mi się sporo niezłych ubrań. Staram się jednak odświeżyć garderobę męża, żeby wyglądał stosownie do wykonywanego przez siebie zawodu. Niestety i tu są problemy ? mąż jest minimalistą i woli chodzić w wyświechtanych ubraniach niż przeznaczyć na nie choćby najskromniejszą kwotę. Wyrzucam ?po kryjomu? dziurawe rzeczy, żeby nie robił o to awantur, i zastępuję je nowymi, dzięki czemu nie zauważa liczebnych zmian Najważniejszy jest dla mnie obecnie dom i jego potrzeby. Ale i to jest źródłem kłótni. Co jakiś czas słyszę od męża: ?Nie zasługujesz na ten dom. To ja ciężko pracuję, a ty wydajesz ciężko zapracowane przeze mnie pieniądze. Jedź do rodzinki i zabieraj swoje rzeczy.? Więc wyjeżdżam do najbliższych. A wówczas mój mąż zaczyna swój stały repertuar ? najpierw obraża mnie, potem szantażuje, a następnie kaja się, przeprasza i błaga o powrót. Okresowo nawet usiłuje przekupić obietnicą wyjazdu na urlop, który normalnie uważa za stratę czasu i jest bardzo apodyktycznym człowiekiem, labilnym emocjonalnie i nie panującym nad sferą słowną w stosunku do najbliższych mu kobiet. Najbezpieczniej czuje się w ciągu tygodnia, kiedy jego czas jest zewnętrznie zorganizowany przez pracę i panujące w jego świecie autorytety. Tam realizuje się, jest dla innych miły i uprzejmy; moim zdaniem czasem nawet przepraszający, że żyje. W domu nie robi nic poza bałaganem ? jego obecność ogranicza się do siedzenia przed komputerem ? zawsze ma coś na jakiś inny nośnik do przegrania, nagrania, to znowu poznanie nowego systemu itede, choć nie jest informatykiem. Tuż po przyjściu do domu posiłek ?MA BYĆ? na stole ?NATYCHMIAST!? Wszystko zresztą, czego chce ma być ?NATYCHMIAST!? On sam natomiast nie poczuwa się do zrobienia niczego w domu natychmiast ? porządek w papierach może poczekać rok, dwa, a może i dłużej. A mnie szlag trafia, że nie mogę przejść przez podłogę zawaloną obcesowy jest w rozmowie przez telefon: ?Dlaczego tego nie zrobiłaś?!!! Natychmiast masz mi to przesłać!!!!! Co robiłaś cały dzień?!!!!! Dlaczego nie odbierasz telefonu?!!!!!!! Kto ci pozwolił się umówić z elektrykiem?!!!!!!...? Krzyczy, a mnie zatyka, bo to przecież światły człowiek, szanowany, inteligentny, błyskotliwy, z szaloną wiedzą ? prawdziwy autorytet... i kiedy wychodził z domu, był miły...Jeszcze gorzej rozmawia z matką ? cichą, grzeczną i pokorną istotą. ?Po co dzwonisz?!!!!!!! Potrafisz tylko zawracać głowę i truć!!!!! Siedź w domu!!!!!! Nikomu niepotrzebne są twoje wyjazdy!!!!!!? Taki to jego elitarny sposób zwracania się do własnej matki, która dzielnie i spokojnie wysłuchuje tych złości i prosi Boga o spokój duszy mną jest niestety gorzej ? jam ta niepokorna i nie dająca się ujarzmić istota. Pozycja i autorytet mojego męża nie były w stanie powalić mnie na kolana, bo w trakcie mojego super aktywnego życia zawodowego otarłam się o wiele wybitnych autorytetów, przed którymi rzadko kiedy padałam na kolana dla zasady ? bez uzasadnienia. I choć moja skromna magiesterka jest niczym w porównaniu z wykształceniem mojego męża, to udało mi się wiele w życiu osiągnąć i być dość rozpoznawalną osóbką w swoim środowisku. Dzieci z pierwszego małżeństwa odchowałam, okres całkowitego poświecenia się karierce zawodowej mam za sobą. Osiągnęłam wszystko, co zamierzyłam, a teraz, w tym drugim małżeństwie postanowiłam postawić na dom, na co wcześniej nie mogłam sobie pozwolić i czego po cichu dzisiaj żałuję. Paradoksalnie mój pierwszy mąż wyrzucał mi, że zbyt dużo zawodowo pracuję, a obecny, że zbyt mało. Ten drugi ? obecny - wyrzucał mi jednak podjęcie się projektu obciążającego mnie na okrągło przez dwa miesiące. I tak źle, i tak scenek z życia wziętych:Jedziemy zatankować auto. Idę na stację benzynową, aby zapłacić. Mąż czeka w samochodzie. Chce zapłacić kartą. Portal nieczynny. Nie mam gotówki. Kobieta prosi, abym podeszła do drugiego portalu. Ten też zepsuty. Podchodzę do pierwszego. Transakcja pomyślnie wykonana. Wracam do auta. Awantura: ?Ile tam byłaś?!!!!!!!! Tyle osób wyszło, a ciebie nadal nie ma!!!!!!! Coś tam robiła?!!!!!!!!...? Nie mam prawa odpowiedzieć na niekończące się pytania, bo mąż krzyczy i zasypuje mnie kolejnymi. W końcu wybucham i przekraczamy bramy piekieł. Innym razem podjeżdżamy pod bank. Prowadzę ja. Parkuję w miejscu przewidzianym dla klientów banku. Mąż krzyczy: ?Zaparkuj tam!!!!? Odpowiadam: ?Ale tamto miejsce jest przeznaczone dla klientów innej firmy.? Mąż na to: ?Jak ci mówię, że MASZ TAM zaparkować, to MASZ to ZROBIĆ!!!!!? Nie przeparkowałam samochodu ? takam uparta bestia Niezła jazda była potem Idę do firmy w ramach umowy. Zaczynam pracę na miejscu. Nagle dzwoni mój mąż: ?Wracaj NATYCHMIAST do domu!!!!!!! Potrzebuję cię tutaj!!!!!!! Na k... ta twoja praca!!!!!! Tu MASZ być!!!!!!? I niekończące się telefony co parę minut. Wstyd mi przed ludźmi, bo słyszą, że coś jest nie tak. Wieczorem na spotkanie z koleżankami. Już po godzinie mąż dzwoni, choć wyjaśniłam, że spotkanie potrwa ok. 2-3 godzin. Przyjeżdża bez uzgodnienia i czeka. Potem krzyczy: ?Na ch... ci jakieś spotkania!!!! W końcu i tak wszyscy się na ciebie wypną!!!!!? (Zawsze byłam osobą towarzyską ? lubię ludzi w przeciwieństwie do mojego męża, który nie może znieść, że mam grono znajomych.)Jestem w szpitalu po operacji. Mąż przychodzi w odwiedziny. Co minutę spogląda na zegarek. Mówię, że jeśli ma coś pilnego, to może pójść. Obraża się. Wychodzę ze szpitala. Mąż ma mi wieczorem zmienić opatrunek. Dostaję gorączki: Po dzwonię i proszę, aby przyjechał, bo źle się czuję. Nadal pracuje, choć nigdy wcześniej tak długo nie pracował. W szale wyzywam go. Nie przyjeżdża w ogóle. A na następny dzień, w przeddzień moich urodzin, idzie do banku i kasuje mnie ze swojego banku. Po dwóch miesiącach przywraca mnie do łask. Przedwczoraj. Elektronik montuje sprzęt w domu. Ma też dla męża wykonać kilka prac, dlatego jest osobą po części akceptowaną Okazuje się, że gniazdko jest złe. Dzwonię do ?fachowca?, który montował gniazdko. Ten twierdzi, że wszystko jest w porządku. Przekazuję telefon elektronikowi, żeby sobie wyjaśnili fachowe kwestie. W tym czasie dzwoni mój mąż. Zajęty telefon wyprowadza go z równowagi. Kiedy oddzwaniam, krzyczy: ?Dlaczego nie odbierasz telefonu?!!!!!!! ? Wyjaśniam. ?Po co dzwonisz do jakichś b...?!!!!!! Zrobiłaś mi korektę?!!!!!!!!? (Wcześniej uzgodniliśmy, że korekta ma być na popołudnie/wieczór, a jest dopiero trochę po 14-tej.) ?Natychmiast mi ją prześlij!!!!!!! I nie zajmuj się głupotami, tylko weź się do pracy!!!!!!!! A co ten elektronik tam w ogóle tyle pracuje?!!!!!!!!!?) Telefon był na ?głośnym?. Kolejne upokorzenie ? kolejny człowiek słyszał, jak mój światły i szanowany mąż mnie traktuje. I jemu i mnie było nie w smak. Wieczorem piekło (proszę, aby zdjął buty, bo wymyłam wszystkie podłogi ? ostentacyjnie chodzi w butach po całym domu), obustronna pyskówka, piekło i wyrzucanie mnie z domu. Byliśmy u psychiatry raz na moją prośbę po bożonarodzeniowych jazdach. Całą winę postanowiłam wziąć na siebie, prosząc o środki uspokajające dla mnie, gdyż mój mąż ciężko pracuje, więc to ja powinnam być w stanie zapanować nad sobą, kiedy on czuje się przeciążony pracą. Mąż nie odniósł się do żadnych swoich psychpatycznych zachowań, jak przystało na tak szacownego i rozpoznawalnego pacjenta Zażywałam tabletki miesiąc, ale i w trakcie ich zażywania mój mąż potrafił wyprowadzić mnie z równowagi. Która z normalnych kobiet pozwoliłaby, aby jej mąż ni stąd ni zowąd nagle powiedział do niej w Wielkanoc: ?Daj, psycholu, papierosa! Debilu, daj papierosa!?? I chociaż wcześniej nie odzywałam się ani słowem, to po usłyszeniu tych wyzwisk poleciałam równo, co doprowadziło do niezłego piekła. Tak więc jestem sobie teraz u rodzinki i zastanawiam się, co zrobić. Bo z jednej strony mój mąż jest pracowity, obowiązkowy i punktualny. Nigdzie nie chodzi. Nie pali. Z drugiej strony to dość regularnie słowny tyran, który nie szanuje mojej pracy w domu i freelancerskiej. Mam dość awantur i poniżania. Mam dość wypominania mi, że mieszkam w JEGO domu. Mam dość wyrzucania mnie z domu, który urządziłam, starając się sprawiedliwie dysponować dochodami męża i swoimi. Mam dość wypominania mi, że jestem na utrzymaniu męża, choć najpierw wydaję na nasze potrzeby z własnych dochodów, a kiedy zaczynają się kurczyć, sięgam po środki z dochodów męża. Mam dość nieprzewidywalnych awantur w weekendy, kiedy mój mąż nie wie, co ze sobą zrobić i albo śpi cały dzień, albo siedzi na komputerze, albo robi awantury. (Święta to niestety najgorszy czas ((((( Najwięcej awantur. Obiecałam sobie, że nigdy nie spędzę z nim kolejnych świąt.) Mam dość poniżania mnie przed innymi ludźmi. Przecież z tyloma ludźmi współpracowałam i nadal współpracuję, otrzymując ich szacunek i sympatię. Wiem też, że skoro tuż po mojej operacji był w stanie cofnąć upoważnienie mnie do swojego konta, to zrobi to w każdym momencie, pozostawiając mnie bez środków w razie potrzeby i dachu nad jedynym człowiekiem, który mnie nie szanuje jest mój obecny mąż? (((((((( Czy można szanować człowieka, spodziewając się w każdej chwili, że wyrzuci cię ze SWOJEGO domu? Na szczęście mam gdzie pójść. PSW fazie kajająco sie-przepraszjacej mój mąż potrafi być super facetem ? zabawnym, dbającym, troskliwym, uczynnym. Potem przez jakis czas jest pasywny - aż do kolejnego piekła. Pytanie tylko: kiedy. Jutro? Za tydzień? Dwa? Najdłużej udało się nam wytrwać w pokoju trzy są na tym świecie jeszcze jacyś normalni faceci? A może jeśli człowiek dwukrotnie trafił na ?świrów?, to może sam jest Świrem?Kto lubi martwić się o pieniądze? Chyba nikt. Nic dziwnego, że dla przyzwoitego wynagrodzenia jedno z was bierze posadę na drugim końcu Polski, albo za granicą. Na wspólne życie pozostają co najwyżej weekendy. Czy tak popularne ostatnio związki na odległość mają szansę na przetrwanie? Na co uważać i jak zorganizować życie, by twoja rodzina nie ucierpiała? Zdania na temat związków na odległość są podzielone. Niektórzy uważają, że taki układ jest korzystny dla par z wieloletnim stażem, jako lekarstwo na nudę, czy nawarstwiające się nieporozumienia. Jest w tym trochę prawdy. W trakcie krótkich rozstań rzeczywiście macie szansę spojrzeć z innej perspektywy na wasze problemach, poszukać rozwiązań, zatęsknić za sobą. Lecz uciekając w przedłużającą się rozłąkę nie uratujesz małżeństwa, a problemy, o których chcieliście zapomnieć, powrócą ze zdwojoną siłą, kiedy znów zamieszkacie na stałe razem. Dla kochającej się pary dzielące kilometry oznaczają zazwyczaj tęsknotę, zazdrość, samotne zmaganie się z kłopotami codzienności, a nierzadko też żal do partnera, że nas z tym wszystkim zostawił. Psychologowie przewidują, że większości związków na odległość nie jest w stanie przetrwać dłużej niż trzy lata. Jeśli choć jeden z partnerów bardzo cierpi z powodu rozłąki, warto zastanowić się nad zmianą trybu życia. Pieniądze nie rozwieją widma nadchodzącego kryzysu. Ucz się tolerancji Utrzymanie związku na odległość wymaga od obojga dużego wysiłku. Cierpliwość i tolerancja to najważniejsze cechy, które warto pielęgnować. kiedy on nie odbiera słuchawki, zaczynasz snuć podejrzenia. Może jest teraz z kimś…? To zrozumiałe, że czujesz zazdrość, ale bezustanne wydzwanianie i śledzenie partnera to początek nieporozumień. Lepiej ustalcie stałą godzinę kontaktów telefonicznych i ich ilość w tygodniu. pewnie wciąż za nim tęsknisz i kiedy wraca na weekend chcesz z nim spędzić każdą wolną chwilę? Ale kurczowe trzymanie się jego ramienia może okazać się dla niego uciążliwe. Nie rób mu wyrzutów, jeśli podczas powrotów potrzebuje chwili spokoju. Pamiętaj, że jego codzienność jest nieco mniej hałaśliwa i dynamiczna niż weekendy z rodziną, od których nieco odwykł. Pozwól mu w niedzielny poranek posiedzieć dłużej nad gazetą, a nawet pojechać na ryby, jeśli od czasu do czasu ma na to ochotę. Nie odgradzaj go od zajęć, czy hobby, które go pasjonowały przed wyjazdem. Przydziel mu obowiązki Nieobecny na co dzień mąż i tata twoich dzieci to wciąż pełnoprawny członek rodziny, powinnaś więc przydzielać mu obowiązki do wypełnienia. To utwierdzi go w przekonaniu, że jest niezastąpiony i ważny. pozostaw mu np. wypisywanie urzędowych druków, pism, czy robienie opłat. Takie sprawy nie wymagają obecności na miejscu. kiedy wraca do domu, poproś o pomoc w naprawieniu kranu, czy innej drobnej usterki. Ale nie zarzucaj go obowiązkami, z którymi ty nie dałaś sobie rady, bo powroty do domu będą mu się kojarzyły z drugim etatem pracy. angażuj go w weekendową opiekę nad dziećmi, np. kąpanie, czytanie bajek na dobranoc, czy pomaganie pociechom w odrabianiu lekcji. Nie możesz przecież pozwolić, by wyszedł z wprawy jako tata. W ten sposób zapewni sobie u dzieci autorytet. wybierzcie się w weekend na wspólne zakupy dla domu. Poproś go, aby dopisał do listy zakupów te rzeczy, które wydają mu się niezbędne czy ważne. Wspólne kupowanie to okazja do współpracy, a jemu z pewnością spodoba się fakt, że liczysz się z nim w kwestii wydawania pieniędzy, na które tak ciężko pracuje. Zadbaj o bliskość i bezpieczeństwo w związku Utrzymanie dobrego kontaktu z partnerem mimo dzielących kilometrów to test waszej miłości, ale i umiejętności komunikacyjnych. Oto sprawdzone rady: nie oszczędzajcie na telefonach. To najlepsza inwestycja, aby wasz związek przetrwał. Wykup pakiet tanich rozmów wieczorami, lub z konkretnym numerem, które oferuje wiele sieci telefonicznych. Częste rozmowy (co najmniej dwa, trzy razy w tygodniu) pomogą wam być blisko siebie, mimo dzielących kilometrów. Pamiętaj, żeby podczas każdej rozmowy dzieci zamieniły z tatą przynajmniej parę słów. rozmawiaj o problemach, z którymi się zmagasz pod nieobecność partnera- od plamy na dywanie po kłopoty z dziećmi. Chroniąc go przed złymi wieściami narażasz siebie i wasz związek na tarapaty. No bo przecież, kiedy w końcu wróci na stałe do domu przekona się, że wspólne życie to nie tylko przyjemności i może się poczuć rozczarowany. Poza tym, jeśli sobie ponarzekasz- zrzucisz z siebie połowę ciężaru i łatwiej poradzisz sobie z kolejnymi niedogodnościami. nie odkładaj na później żalów i pretensji do partnera, jeśli się tylko pojawią. Być może uważasz, że powinnaś oszczędzić mu wyrzutów, bo on poświęca się dla rodziny? Złości nie oszukasz. Jeśli będziesz ją tłumiła w sobie, eksploduje w najmniej oczekiwanym momencie ze zdwojoną siłą. Kłótnie to nierozłączna część każdego związku. Tego na odległość także. o czym rozmawiać przez telefon? Szczebiotanie i czułe słówka to niekoniecznie tylko to, co on chce usłyszeć. Niektórzy uważają, że koszty rozmów są zbyt wysokie, by rozmawiać o błahych sprawach- plotkach, sprawach znajomych, wydarzeniach w twojej pracy. To błąd; zachowaj wszelkie pozory normalności i rozmawiaj o wszystkim, na co masz ochotę. Dowiedz się jednak jak dawka takich informacji partnera interesuje, co dla niego jest zabawne. Jeśli zdawkowo pomrukuje- możesz być pewna, że nieco przesadziłaś np. z opowieściami o dolegliwościach sąsiadki, czy wyczynach waszego psa. pewnie masz ochotę, aby podczas jego powrotu nadrobić zaległości towarzyskie, więc niemożliwie zapełniasz grafik atrakcjami rozrywkowymi; spotkanie u teściów, potem kolacja ze znajomymi, przydałoby się jeszcze kino… i jesteście tak wyczerpani, a czasem i zestresowani, że z relaksu nici. Spokojnie, nie wszystko naraz. Postaw raczej na spędzanie czasu w gronie waszej rodziny. pytaj go często o to, jak spędza czas poza domem, z kim się przyjaźni, czym się martwi, a co go cieszy. Kiedy dzwoni, zapytaj: „jak ci minął dzień, kochanie?” Chociaż zazwyczaj on nie ma wiele do opowiadania, będzie mu miło, że interesujesz się jego samopoczuciem, że martwisz się o niego. Męskim okiem: czego boją się mężczyźni? Grzegorz, 36. Jako operator sprzętu budowlanego często wyjeżdżam na kilka tygodni na kontrakty w różne strony Polski. Wtedy widuję się z rodziną co tydzień, dwa. Czego się boję? Że kiedy moja żona będzie potrzebowała pomocy, mnie przy niej nie będzie i wyręczy mnie jakiś życzliwy sąsiad. A co, jeśli okaże się w czymś lepszy ode mnie? Może jej to zaimponuje? Mam podobne obawy jak marynarze, którzy zostawiają swoje żony wyjeżdżając w rejs, a one, hmmm… różnie bywa z ich wiernością. Nie wyobrażam sobie odwrotnej sytuacji, kiedy to żona opuszcza dom za pracą. Bałbym się, że nie poradziłbym sobie rady z wychowywaniem dzieci i obowiązkami prowadzenia domu, a także opinii pantoflarza wśród znajomych. Może żona odzwyczaiłaby się od tych uciążliwych zajęć i traktowała mnie po powrocie jak pomoc domową? Wolę tradycyjny podział obowiązków. Statystyki: źródło ankieta WOMAN Jakie są złe strony miłości na odległość? Brakuje mi czułości na co dzień 93% Prowadzenie dwóch gospodarstw jest za drogie 91% Boję się, że każde z nas zacznie żyć swoim życiem 69% Odczuwam brak wsparcia w codziennych sprawach ze strony partnera 42 % Tęsknię i jestem zazdrosna 47% Jakie są dobre strony miłości na odległość? Mogę się intensywniej poświęcić karierze czy zarabianiu pieniędzy 74% Mam więcej czasu dla siebie 62% Mogę robić to, co mojemu partnerowi nigdy nie sprawiało przyjemności 39% Seks z partnerem jest o wiele bardziej ekscytujący niż kiedyś 34%Przesądy z nim związane cię przerażą. 17 listopada to Dzień Czarnego Kota. Przesądy z nim związane cię przerażą. 17 listopada świętujemy Dzień Czarnego Kota. To magiczne zwierzę od wieków było uważane za pupila czarownic, więc przypisywano mu symboliczne znaczenie. Przesądy z całego świata skłaniają jednak do namysłu. hP4r2.