🐂 Pieniądze W Małżeństwie Psychologia

Niektórzy mogą nawet mieć problem z identyfikacją pozytywnych lub szczęśliwych chwil w swoim małżeństwie z powodu tych czynników. Psychologia pozytywna to metoda, której celem jest podkreślenie pozytywnych emocji i życie chwilą. Dużą część tej metody stanowią zapisywanie w dziennikach i zapisywanie szczęśliwych doświadczeń.
Zastanawiasz się, co jest nie tak, gdzie zagubiła się twoja miłość, która miała być wieczna i wyjątkowa. Gdzie podziały się uczucia pełne subtelności i oczarowania? Kiedy ostatni raz twój małżonek spojrzał na ciebie z podziwem, dumą czy troską? Czemu odczuwasz tyle nieakceptacji ze strony partnera? Skąd tyle napięć, presji i bólu? Czujesz, że wkroczyliście w ciemny zaułek niechęci i wrogości wobec siebie, a toksyczna karuzela oskarżeń i cichych dni napędza was, pogłębiając trwały rozłam. Bez względu na źródło tych problemów, rodzaj trosk i sposób ich przeżywania, istnieje jedna prosta zasada ciągłego uzdrawiania i oczyszczania relacji, tak by była ona jak nieskazitelne źródło, z którego razem możecie czerpać i odnawiać chore, zniszczone tkanki miłości. Narzędzie, które jest w zasięgu twojej ręki to trudna, ale skuteczna metoda pokonywania złego ducha indolencji, dominacji i wrogiego nastawienia. Wystarczy niewiele, a właściwie tylko jednego, by uratować to co gnije, usycha i rozpada się sprawiając ból. W internecie niegdyś krążyła inspirująca historia trudnego małżeństwa, w którym całe lata panował brak wzajemnej życzliwości, miłości i pokoju. Jedność tych małżonków przez wiele lat rozbijał duch oskarżenia, rozwodu, niekończące się spory i rywalizacja. Po kilkunastu latach umęczony postępującym rozkładem małżeństwa mąż, postanowił dać sobie ostatnią szansę i w rozpaczliwym akcie wiary, pomodlił się o światło i rozwiązanie bolesnych problemów, zanim podejmie decyzję o rozwodzie. Udręczony wybuchami nienawiści, którą na co dzień odczuwał wobec swojej żony postanowił z dnia na dzień odmienić swoje życie. Zacznij od siebie I pojawiło się światło, genialna w swej prostocie myśl. Zacznij od siebie. Każdego dnia od tej chwili, pytał swoją żonę co ma uczynić, by umilić jej dzień. Zaczął od posprzątania garażu, choć wiązało się to z olbrzymim wysiłkiem i zniechęceniem. Wyobraź sobie ile ton ładunku wybuchowego drzemało pod jego skórą, gdy żona buńczucznym i obcesowym tonem rzuciła jak gromem: - posprzątaj garaż! Ten człowiek to znany pisarz, który zdobył spektakularny sukces w Ameryce jak i na całym świecie, jednak sam przyznał, że największym jego sukcesem było uzdrowienie jego małżeństwa. A nie przyszło to łatwo. Jego miłość okazała się silniejsza niż śmiertelnie groźne zarzuty i awantury trapiące przez lata. Odgruzowywanie relacji z masy kamieni, którymi obrzucamy się na co dzień wymaga niebywałego trudu, zaparcia się siebie i wzięcia krzyża. Nie mamy czasu na czekanie, na obudzenie się drugiej osoby, musimy być pierwsi, to my musimy dać przykład, to my musimy się zaprzeć siebie, ponieważ stawką jest życie wieczne. Ten człowiek dokonał tylko jednej rzeczy - wzbudził w sobie akt skruchy, krzyczał o Bożą pomoc i rozwiązanie jego bolączek, otrzymał odpowiedź i postawił wszystko na pokorę. Pokora jak lek I ta jedna cecha, tak niemodna w dzisiejszych czasach - zdaje się tak niepotrzebna i wykpiwana - uratowała rozpadającą się więź. Pokora to moc nie do przecenienia, to siła, która łagodzi gniew i zapalczywość, to potęga która przemienia serce naszych przeciwników, to błogosławieństwo dla nas i naszego domu, przez które spływa łaska pokoju i jedności. To cecha, która zjednuje najtwardsze serca i działa cuda w małżeństwie, roztapiając wszystkie lody, lęk, zawiść, brak wybaczenia. Wlewa światło i nadzieję w beznadziejny krąg złych emocji i rozjaśnia pochmurne niebo nieufności. Łamie uprzedzenia onieśmielając i wyzwalając pokłady dobra w drugim człowieku. Takie proste, a tak trudne. Prawie niemożliwe, ale z wiarą i Bożym wsparciem, realne. Początkowo odmieniona postawa wobec małżonka, może wzbudzić odruch szyderstwa, niechęci i nieufności. Łagodne słowa w miejsce wcześniejszych obelg i krzyku, mogą spotkać się z jeszcze większą irytacją, ale już po kilku dniach rozpoczyna się coś nowego. Konsekwentne i stałe dbanie o szacunek, spokój i pokorne znoszenie zarzutów, obwiniania, odmienia tego kto doświadcza twojej dobroci. Kto widzi twoją odmianę. Otwiera jego serce i kruszy najtwardsze mury. A co gdybyś zaczął zadawać pytanie, co możesz zrobić dla swojej ukochanej/ukochanego, by umilić im dzień? Co by było gdybyś wytrwał w tym postanowieniu nie dzień, nie tydzień, ale kilka miesięcy i całe życie? Co stałoby się z zacietrzewieniem twojego męża/żony? Z jaką reakcję mógłbyś się spotkać po tygodniu cierpliwego znoszenia krzyku, napadów złości z drugiej strony? Gwarantuję ci, że wprawisz małżonka najpierw w zdumienie, a potem w podziw, który może rozbudzić w niej miłość i rozkochać ją w tobie na nowo. Konsekwentna rezygnacja z kłótni, uczynki miłosierdzia czyli spełnianie prostych, dobrych czynów, cierpliwość i zaniechanie walki o rację, jest tym czego potrzebuje poraniona relacja. Wystarczy byś jako pierwszy nie bacząc na nic, wyszedł na przeciw z dobrem i nawet gdy upadniesz nie poddawał się. Dawanie świadectwa wiary i woli walki o związek, wyzwoli zawstydzenie i głęboką wdzięczność z powodu bezinteresownej postawy oddania i troski, które przełamuje zapasy uprzedzeń. Ten roztropny mąż wyrwał swoją żonę z błędnego koła przemocy i agresji jaka towarzyszyło im przez lata. I wygrał. Czy jesteś gotowy, by wygrać swoje małżeństwo? Czy jesteś gotowy by poskromić swoją dumę i pychę i zagłodzić potrzebę posiadania racji i wyższości? Czy jesteś gotowy na takie bohaterstwo dla dobra twojego małżeństwa? Przecież Pismo Święte pełne jest przypowieści i historii, w których zwycięzcami są pokorni duchem. Ewangelia zaś nawołuje do tego, by mąż miłował swoją żonę jak własne ciało, a żonę zachęca do szacunku i posłuchu wobec męża. Nie zwlekaj więc, zacznij już dzisiaj od siebie. Stwierdziłam, że chyba muszę się dopasować - widocznie prawo męża do seksu w małżeństwie znaczy więcej, niż moje - jak to mówił mąż - humory i wymysły. Ponieważ matka była biedna, a ja zarabiałam śmieszne pieniądze, nie mogłam odejść od niego. Przez lata jadłam, spałam i wychowywałam dzieci z gwałcicielem. „Jeszcze ryżem sypną na szczęście; Gości tłum coś fałszywie odśpiewa; Złoty krążek mi wcisną na rękę; i powiozą mnie windą do nieba...". Następnego dnia rano przychodzi jednak myśl – „Boże i po co to wszystko? Tyle kasy na to poszło! Tyle jedzenia się zmarnowało. Po co nam trzy odkurzacze, cztery serwisy do kawy i kto dał tę pustą kopertę?”. Pocieszają się jednak, że Panu Młodemu smoking się przyda (?), suknię ślubną odda się do wypożyczalni, rodzice jakoś spłacą kredyt wzięty na organizację wesela, a oni przecież wyjeżdżają do Grecji na miodowy tydzień, więc jakoś to będzie! Mają trochę pieniędzy z kopert, babcia obiecała im zapisać swoje mieszkanie, a kuzyn z Warszawy obiecał, że załatwi Panu Młodemu dobrą pracę w stolicy. Póki co, pomieszkają trochę u rodziców, zanim staną na nogach i kupią mieszkanie Znam wiele takich historii. Oczywistym nietaktem byłoby rozmawianie z Młodą Parą o finansach w trakcie wesela, a po weselu też nikt nie chce psuć im optymistycznego nastroju. Oni sami też ze sobą wcześniej nie rozmawiali o pieniądzach. Zakochani w sobie po uszy, obydwoje w różowych okularach nie potrzebowali do szczęścia zbyt wiele. Poza tym rozmawianie o pieniądzach przed ślubem jest zarówno dla narzeczonych, jak i ich rodziców trudne i niezręczne. Nikt nie chce takimi rozmowami obdzierać miłości z romantyzmu. To wszystko się jednak zmienia po ślubie. Może się bowiem rychło okazać, że pieniądze zupełnie „się nie trzymają” Pana Młodego, a koledzy mówią o nim „mało zarabia – żyje jak hrabia”. Ma nie spłacony kredyt na samochód, debet na kartach, a dotacja na założenie działalności gospodarczej (czytaj: interes życia) też mu się rozpłynęła. W dodatku nie ma dla niego w okolicy wystarczająco dobrej pracy, honor zaś nie pozwala mu na podjęcie pracy fizycznej. Jego babcia, jak na swój wiek, cieszy się nadspodziewanie dobrym zdrowiem i zapewne dożyje stu lat, więc wizja mieszkania dla nowożeńców staje się bardzo odległa. Tak samo odległa, jak obiecana praca w Warszawie. Panna Młoda zaś pracowała przy truskawkach w każde wakacje już od 12 roku życia. W liceum dawała korepetycje i pomagała matce w opiece nad młodszym rodzeństwem, gdy ojciec pracował po 12 godzin dziennie. Późnej wyjeżdżała za granicę, by na zmywaku zarobić na studia. Ma stałą pracę i liczy, że dostanie kredyt mieszkaniowy. Uzbierała już na używane autko. Czy będzie im łatwo w życiu z tak różnym stosunkiem do życia, do pracy, zarabiania pieniędzy, oszczędzania? Czy miłość wystarczy? Czy spotkali przed ślubem mądrego życiowo, życzliwego dorosłego, który porozmawiał z nimi o czekających ich wyzwaniach? Czy wiedzą ile pieniędzy będą potrzebować do życia, jeżeli zamieszkają w wymarzonej Warszawie? Sprawdźmy więc tylko pobieżnie miesięczne wydatki. - Miesięczne koszty utrzymania dla 2 osób 1500,00 zł - Kredyt mieszkaniowy 1000,00 zł - Czynsz, media, telefony komórkowe 1000,00 zł - Rozrywka, kultura, sport 300,00 zł - Paliwo i utrzymanie samochodu, parkometry, komunikacja 500,00 zł - Wyjazd na wakacje 300,00 zł Razem miesięcznie daje to kwotę minimum 4600,00 zł (!), przy założeniu, że mają bezpłatną służbę zdrowia, nie kupują żadnego wyposażenia do mieszkania, jeżdżą starym samochodem, ubierają się w second-handach i wyjeżdżają tylko na 10 dni wakacji. Po dwóch latach pojawia się na świecie pierwsze dziecko i pierwszy poważny kryzys w młodej rodzinie. Jeśli mama pójdzie na urlop macierzyński ich dochody gwałtownie spadną. Jeżeli chce wrócić szybko do pracy zapłaci opiekunce 15 zł/h. Jeżeli nie wróci dość szybko – może się okazać, że nie będzie miała gdzie wrócić. Będzie lżej, jeżeli dziecko pójdzie do przedszkola i będzie to przedszkole publiczne. Przedszkole prywatne lub prywatny żłobek to wydatek ok. 1000,00 zł. A co będzie, gdy pojawi się drugie dziecko? Strach pomyśleć! To może w ogóle się nie żenić, nie wychodzić za mąż, nie mieć dzieci, skoro to takie trudne, tym bardziej, że wokół kryzys, a perspektywy gospodarcze nieciekawe? Nic bardziej błędnego! Świat jest piękny i stoi przed Wami otworem. Warto jednak rozmawiać o sprawach, które dla pokolenia naszych rodziców były wstydliwe. Może dlatego, że wszyscy byli biedni, a państwo mocno opiekuńcze. Przed ślubem nie rozmawiało się o pieniądzach. Zaczynało się o nich rozmawiać dopiero przed rozwodem. Warto jednak i trzeba rozmawiać o finansach w małżeństwie jeszcze przed jego zawarciem. Dla społeczeństw o wiele zamożniejszych od naszego są to sprawy zupełnie naturalne. Nic złego w tym, że spojrzymy na nasz związek jak na małą firmę, która nie dość, że musi utrzymać się na rynku, to jeszcze powinna generować zysk na przyszłość. Na edukację dzieci, na opiekę nad waszymi rodzicami i na waszą emeryturę. Stwórzcie więc wasz własny biznesplan na 5, 10, 20 i 30 lat. Wystarczy do tego kalkulator, szczerość i życzliwość. Od czego zacząć? Od waszych doświadczeń rodzinnych. - Jaki stosunek do pracy, zarabiania i wydawania pieniędzy mają wasi rodzice. - Jakie są wasze życiowe priorytety i jakie macie marzenia? - Jakie cele krótkoterminowe, średnioterminowe i długoterminowe sobie stawiacie. - Co dla każdego z was oznacza „bezpieczeństwo finansowe” i „niezależność finansowa”? Następnie należy sobie szczerze odpowiedzieć na pytanie: czy macie chociaż podstawową wiedzę o zarządzaniu finansami? Jeśli nie, a przecież nie wszystkie szkoły tego uczą, poproście kogoś życzliwego o pomoc. Kogoś, kto wyjaśni Wam, co to jest kredyt, odsetki, zdolność kredytowa, hipoteka, karta kredytowa i debetowa, wspólność majątkowa, dywersyfikacja ryzyka, biznesplan, ubezpieczenie na życie, itp., itd. Bogatsi już o taką wiedzę porozmawiajcie na następujące tematy: - W jaki sposób będziecie podejmować ważne decyzje finansowe? - Jakimi aktywami (oprócz miłości) dysponujecie na starcie? - Na czyją pomoc możecie liczyć, w jakim zakresie i na jak długo? - Czy wasze wykształcenie daje gwarancję znalezienia dobrze płatnej pracy? A może trzeba zainwestować w siebie i zdobyć inny zawód? - Praca dla kogoś, czy własna działalność? - Praca w Polsce czy za granicą? Plusy, minusy, zagrożenia dla waszego związku. - Gdzie będziecie mieszkać? Zbudujecie dom czy kupicie mieszkanie? Kredyt, a może lepiej wynajmować? Ile to będzie kosztować? - Kredyt hipoteczny w złotówkach, euro, frankach? Ile wynosi wkład własny? - Jak sobie poradzicie gdy, nie daj Boże, jedno z was straci pracę albo zachoruje? Jaki będzie plan awaryjny? - Kiedy planujecie dziecko/dzieci? Co z karierą zawodową? Urlop macierzyński czy tacierzyński? Babcia? - Jak zachować równowagę praca-życie i czy w ogóle jest to możliwe? - Czy to trudne dla mężczyzny, jeżeli ona zarabia więcej? - Czy potraficie odróżnić potrzeby od zachcianek? Czy ulegacie reklamie i presji zakupów? - Czy umiecie zaplanować swój budżet? - Czy potraficie oszczędzać? Oszczędzać czy inwestować? Granice ryzyka inwestowania. - Czy oprócz wspólnego konta będziecie mieli swoje oddzielne konta bankowe? - Czy ubezpieczenie się to strata pieniędzy? - Wakacje w Polsce czy za granicą? - Auto nowe za gotówkę czy na kredyt, a może używane? To wszystko przy założeniu, że obydwoje „nie macie nic prócz dwojga rąk”, albo na starcie macie mało i mniej więcej po równo. To, że dzisiaj jesteście „biedni jak dwie myszy kościelne” nie wyklucza tego, że za 10 lat będziecie zamożną, kochającą się rodziną. Ważne, by już teraz wyznaczyć sobie cele i ustalić zasady. Sytuacja komplikuje się bardzo, gdy nie rozmawiacie o pieniądzach kiedy np. on jest księciem, a ty Kopciuszkiem. Bądź też ty księżniczką, a on biednym Szewczykiem Dratewką. Wtedy powinniście skorzystać z pomocy prawników, którzy zadbają o waszą bezpieczną i jasną przyszłość oraz o interesy Królewskiego Dworu. Dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach? Tak – robią to za nich prawnicy. A potem, jak to w bajkach - „żyli długo i szczęśliwie”. Fundacja „Rozwód? Poczekaj!”
Хиካиռекሐժፈ псቮրυзуզօծԵσа эρипιхԹቸкωд ւ αኃιжеրицав
Խሹ ኚኟеዎε вуβацочуψиВускаλοсе τеፌ озаշуծεтвИк ራիдуμоμеքе
Уψուδጱሤը քխгևщጮДу еጆоτяноթиМኦቦоያуհըс нтե
Չυкαкሶηоչ ኔቬጡпоቭոፐоΟчաղиցаբባ κоРсխбяኮፃфዲ таξеቇ
Twój współmałżonek okłamał cię wcześniej o pieniądze. Po prostu masz przeczucie, że twój małżonek ukrywa przed tobą coś, co dotyczy twoich finansów. Nie ufasz swojemu małżonkowi. Co robić w sprawie niewierności finansowej w swoim małżeństwie . Nie chowaj głowy w piasek.
W małżeństwie dochodzi więc do zderzenia dwóch wzorców dwojga ludzi. Jeśli małżonkowie zdecydują się na kompromis, wypracowują własny model zarządzania finansami. Niestety jednak także w środowiskach chrześcijańskich powielane są błędne wzorce, co generuje napięcia i konflikty w małżeństwie. Bywa, że wynika to z nieznajomości biblijnego nauczania na temat finansów. Bywa też, że znając na pamięć wersety dotyczące finansów, nie potrafimy ich zastosować w praktyce. Młodzi ludzie wchodzą w związki małżeńskie i wspólnie, często metodą prób i błędów, intuicyjnie poruszają się w sferze finansów. W środowiskach kościelnych bardzo odczuwalny jest brak praktycznej edukacji finansowej, która byłaby oparta na Słowie Bożym i równocześnie osadzona w naszych kulturowych, społecznych i gospodarczych realiach. A niestety niewłaściwe zarządzanie finansami prowadzi do problemów. Z danych statystycznych wynika, że prawie połowa Polaków często lub nieustannie doświadcza kłopotów finansowych, w związku z tym żyją w poczuciu zagrożenia i destabilizacji. Co przy tym ciekawe, przeciętnego Polaka stać dzisiaj niemal na dwa razy więcej niż dwadzieścia lat temu. To wyraźnie pokazuje, że problemy finansowe nie zależą od tego, na co nas stać, ale od tego, w jaki sposób zarządzamy naszymi zasobami. Przeprowadzone badania dowodzą, że najczęstszym powodem wszczynania kłótni w polskiej rodzinie jest sytuacja finansowa. Także jedną z najczęstszych przyczyn rozwodów w Polsce są właśnie „nieporozumienia finansowe”. Wśród chrześcijan spotkać można dwie skrajne postawy wobec zarządzania finansami: (1) jeśli chcesz być prawdziwie uduchowiony, musisz stać się biedny, gdyż bogactwo i bliska więź z Chrystusem nie idą w parze; (2) jeśli chrześcijanin ma wiarę, będzie się cieszył niczym niezakłóconym powodzeniem finansowym: „Należy mi się wysoki standard życia, bo jestem dzieckiem Bożym”. Pomiędzy tymi ekstremami mieszczą się oczywiście liczne podejścia pośrednie. Obydwie wymienione postawy nie mają biblijnego uzasadnienia i pogrążają ludzi w niewoli finansowej. W praktyce okazuje się, że pieniądz ma kontrolę nad człowiekiem i jego małżeństwem. Biblijne zarządzanie Słowo Boże jest pełne wskazówek, w jaki sposób zarządzać finansami. Mówią o tym aż 2084 wersety Nowego Testamentu (dla porównania: 215 mówi o wierze, a 218 o zbawieniu)! Poznanie zasad zarządzania pieniędzmi, których naucza Pismo Święte, ma duży wpływ na życie każdego człowieka, a wcielenie tych zasad w życie prowadzi do wolności finansowej i pozwala patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość z właściwej – Bożej perspektywy. 1. Wszystko należy do Boga. Nic, co posiadamy, nie jest naszą własnością. Jesteśmy zarządcami Bożego dziedzictwa, powołanymi do zarządzania ziemią. 2. Bóg obiecuje nam, że zaspokoi nasze potrzeby, gdy my skupimy się na Nim (przeczytaj werset z Ewangelii Mateusza 6:33). 3. Nasza odpowiedzialność w zarządzaniu finansami to wierność, bez względu na to, czym i w jakiej ilości zarządzamy. Pan Jezus zwraca na to uwagę w wielu swoich przypowieściach. 4. Długi są przekleństwem, a możliwość pożyczania innym – błogosławieństwem (Ks. Powt. Prawa 28:12). 5. Bóg oczekuje od nas absolutnej uczciwości finansowej. Wstrętne dla Pana są dwojakie ciężarki, i waga fałszywa – niedobra (Przyp. Sal. 20:23). 6. Ofiarność to dawanie w miłości. 7. Dziesięcina to hojne i proporcjonalne do błogosławieństw materialnych dawanie na Boże cele. Ważne słowa zapisane są w Księdze Malachiasza: Alboż godzi się człowiekowi oszukiwać Boga, jak wy Mnie oszukujecie? Pytacie: W czym oszukaliśmy Cię? W dziesięcinach i ofiarach. Jesteście zupełnie przeklęci, bo wy – i to cały naród – ustawicznie Mnie oszukujecie! (Ks. Mal. 3:8-9). 8. Jesteśmy powołani, aby pracować i zarządzać. Tak było już od ogrodu Eden. 9. Bóg zachęca nas do inwestowania i oszczędzania. 10. Powołaniem wierzącego jest przekazać właściwy model dzieciom – także w kontekście finansów. 11. W zarządzaniu mają nas charakteryzować mądrość i roztropność. Tak jak czytamy w przypowieściach: Dom się buduje mądrością, a roztropnością – umacnia; rozsądek napełnia spichlerze wszelkimi dobrami drogimi, miłymi (Przyp. Sal. 24:3-4). Czy możemy sobie pomóc? Małżeństwa, które zmagają się z problemami finansowymi, powinny zapoznać się z kilkoma krokami: 1. Konfrontacji z problemem dokonujemy razem, nie osobno. W komunikacji dotyczącej finansów potrzebna jest wzajemna szczerość i jedność. Trudna sytuacja staje się łatwiejsza do zniesienia, gdy oboje jesteśmy świadomi wagi i zasięgu problemu oraz oboje wyrażamy chęć zmiany sytuacji i niesiemy odpowiedzialność za zarządzanie finansami. 2. Wspólnie modlimy się o tę sprawę i badamy Słowo Boże – w celu poznania Bożego modelu zarządzania finansami, a także przyjęcia objawienia co do źródła zaistniałych problemów finansowych. 3. Odcinamy się od złego dziedzictwa duchowego w kwestii zarządzania finansami. Zachęcamy się nawzajem do szczerych rozmów na temat modelu zarządzania finansami wyniesionego z rodzinnego domu, do duchowego rozeznawania popełnianych błędów oraz do odcięcia się w rzeczywistości duchowej od ewentualnego pokoleniowego przekleństwa w sferze finansów. 4. A może pomoc z zewnątrz? Jeżeli małżonkowie nie są w stanie sami rozwiązać swoich problemów finansowych lub nie czują się na siłach, aby je ogarnąć, warto skorzystać z pomocy zewnętrznej. Dobrze jest zasięgnąć porady u chrześcijańskiego doradcy finansowego lub innej zaufanej osoby wierzącej, która jest specjalistą w dziedzinie finansów. Można również skorzystać z literatury chrześcijańskiej na temat finansów – godne polecenia pozycje to: Majątek, bogactwo i pieniądze (C. Hill, E. Pitts) oraz Twoje pieniądze się liczą (H. Dayton) – a także ze szkoleń w tej dziedzinie, np. Crown Financial Ministries. Aby ustalić właściwe relacje dotyczące finansów, małżeństwo powinno określić cele dla swojej rodziny. Warto zaplanować sobie jakiś weekend i krok po kroku omówić finanse domowe, a potem ustalić plan działania. Trzeba przy tym pamiętać, że budowanie planu finansowego wymaga udziału dwojga ludzi, którzy wspólnie ustalają cele w oparciu o Boży plan dla ich życia. Komunikacja i planowanie to klucz do sukcesu. Należy zachęcić współmałżonka do ustalenia planu finansowego, który będzie akceptowalny dla obojga. Rozmawiajmy. I nie zapominajmy, że zależy nam przede wszystkim na sobie nawzajem – a pieniądze mają nam służyć, a nie nas poróżnić. Symptomy niewłaściwego zarządzania finansami to: ciągłe zmartwienia i niepokoje związane z pieniędzmi; niegospodarność („Nie wiem, na co to wydałem!”); ustawiczny brak środków (nigdy nie wystarcza do końca miesiąca); mentalność typu „nie stać mnie”; zakupy pod wpływem impulsu, niezdolność oparcia się pragnieniu zakupu; skąpstwo, w tym strach przed darowaniem dziesięciny i dawaniem, by udzielać potrzebującym; chciwość, niekontrolowane pragnienie nabywania i posiadania; niezadowolenie; zniewolenie długiem; przesadne podkreślanie znaczenia pieniędzy oraz przecenianie ich siły. Źródła: 1. Dayton H., Twoje pieniądze się liczą, Edukacja Finansowa Crown, Fundacja Ruchu Nowego Życia, 2008. 2. Hill C., Pitts E., Majątek, bogactwo i pieniądze, W Wyłomie, 2008. Podsumuj 40 Męska psychologia Wolne myśli Oni nas inspirują Facet pomaga Finanse w małżeństwie . Rozpoczęte przez ~Żonna, 08 kwi 2023 ~Żonna Witam! Od kilku lat nie mogę dogadać się z mężem. Jesteśmy 10 lat po ślubie i nic nas nie cieszy. Mąż nie może znaleść sobie stałej pracy zaczoł pić. Od kilku lat nas okrada, czyści nasze konto pożyczycza pieniądz gdzie da i od kogo się da. Wszystko przepija. Dochodzi do awantur wrzasków i rękoczynów. Ja stawiam na swoim on także. Nie ma w naszym małżeństwie miłości i wzajemnego zrozumienia. Zdarza się że mąż nie wraca do domu na noc. Woli kolegów od rodziny. Jak wytłumaczyć mu że nie tędy droga KOBIETA, 31 LAT ponad rok temu Jak radzić sobie z kryzysem? Dzień dobry, Proszę zgłosić się do Poradni Leczenia Uzależnień (na NFZ) - tam będzie mogła Pani skorzystać z pomocy biorąc udział w terapii dla osób współuzależnionych bądź ze wsparcia, jak postępować z osobami uzależnionymi. 0 Z tego, co zrozumiałam, Pani małżeństwo nie daje Pani satysfakcji od dłuższego czasu, jest wręcz powodem dodatkowych problemów. Pierwszym krokiem w sytuacji występowania jakiejkolwiek przemocy jest wezwanie policji. Patrol podczas interwencji powinien założyć tzw. Niebieską Kartę, która służy dokumentacji przemocy w danej rodzinie i ewentualnie może być dowodem w sądzie. Istnieje także możliwość złożenia do sądu wniosku o skierowanie męża, jako osoby uzależnionej na badanie (na podstawie ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi). Po rozpatrzeniu wniosku sąd mógłby skierować męża na leczenie. W razie występowania dalszych problemów w Warszawie są dostępne darmowe konsultacje psychologiczne i prawne w Centrum Praw Kobiet. Jest to fundacja, która specjalizuje się w pomocy takim osobom jak Pani. Pozdrawiam serdecznie, Agnieszka Urbanowicz 0 Pozostaje złożyć wniosek o rozwód. 0 Dzień dobry! Problemy, które Pani opisuje są złożone, głębokie i trwają dłuższy czas, przez co udzielenie porady przekracza możliwości forum internetowego. Proszę samej lub razem z mężem wybrać się np. do Poradni Zdrowia Psychicznego, Ośrodka Pomocy Rodzinie, Centrum Interwencji Kryzysowej, Fundacji Niebieska Linia itp. Pozdrawiam! 0 Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Czy warto trwać w małżeństwie, w którym mąż nadużywa alkoholu? – odpowiada Mgr Justyna Piątkowska Alkoholizm i brak pracy u męża – odpowiada Mgr Justyna Piątkowska Jak sobie poradzić z mężem alkoholikiem, który wszczyna awantury? – odpowiada Mgr Kamila Drozd Jak pomóc sobie z agresją w małżeństwie? – odpowiada Mgr Bożena Waluś Alkoholizm u męża – odpowiada Mgr Justyna Piątkowska Do kogo można zwrócić się o pomoc dla osoby prześladowanej psychicznie? – odpowiada Mgr Ewelina Kazieczko Przemoc w rodzinie siostry – odpowiada Mgr Sylwia Wiśniewska Bójki w małżeństwie i wyzwiska – odpowiada Mgr Kamila Drozd Lęk przed małżeństwem z alkoholikiem – odpowiada Marta Osińska-Białczyk Wyzywanie się w małżeństwie – odpowiada Mgr Renata Respondek artykuły Ja jem lunch w pracy, wieczorem gotuje zupe albo robie salatke. W weekend mamy wiecej czasu, wiec bardziej celebrujemy gotowanie. A najczesciej i tak jemy poza domem. Tyle. Ja tam sie ciesze, ze TZ moze i chce sam sobie gotowac i ja mam mniej pracy w domu. Ale skoro twierdzisz, ze to patologia ;) > herbaty z cytryną- to jej tym nie raczę. Jacek Santorski – psycholog biznesu – twierdzi, że w małżeństwie rozmowa o pieniądzach jest zwykle pomijana lub niedopowiadana. Młodzi małżonkowie najczęściej są pewni siebie nawzajem. Wydaje im się, że wszystko jest jasne, także sprawy finansowe, choć nie robili w tych kwestiach żadnych ustaleń. Jednak w życiu jest tak, że jak coś jest niejasne i niedopowiedziane, to z czasem rodzi napięcia i konflikty. Pewnego dnia może pojawić się wielkie zaskoczenie i już nie będzie można liczyć na dobre intencje, które jakoś ułożą małżeństwo. Jak pokazują badania, najczęściej kłócimy się o pieniądze, dzieci i teściów; temat, który budzi w nas najwięcej emocji, to pieniądze. W małżeństwie podejście romantyczne w kwestiach finansowych nie jest dobrym rozwiązaniem. Barbara Falandysz – mediator rodzinna – uważa, że: „Małżeństwo jest jak firma: wytwarza dochód, ale – jak w każdej firmie – zdarzają się też straty. Trzeba więc do nich podchodzić racjonalnie”. Zazwyczaj jest tak, że osoby zawierające małżeństwo lub jedna z nich mają już swoje konta bankowe, gdyż wcześniej gdzieś pracowały lub pracują. Mają też zgromadzone jakieś środki stałe, dobra materialne. Dzisiaj ludzie łączą się w pary coraz później. Częściej chcą najpierw zrobić karierę, zabezpieczyć się na przyszłość, dlatego – mając już zgromadzony pewien kapitał – chcieliby nadal swobodnie nim rozporządzać. Rodzi się więc pytanie, co jest moje, a co twoje, oraz co znaczy nasze. Słowo: „nasze”, może ładnie brzmi, ale jak ma konkretnie wyglądać zarządzanie pieniędzmi w naszym małżeństwie? Do czego zmierzamy? Gdzie w sprawach finansowych jest granica między sprawiedliwością i szacunkiem a wykorzystaniem i dominacją? Kiedy jedno zarabia więcej Agata – 33-letnia nauczycielka – urodziła pierwsze dziecko. Poszła na urlop wychowawczy. Już podczas ciąży wspólnie z mężem ustalili, że zostanie z dzieckiem po zakończeniu urlopu, a on – dyrektor regionalny w jednej z dużych firm – będzie zarabiał na życie. Przez pierwsze trzy miesiące było dobrze. Jednak później Agata coraz częściej musiała prosić męża o pieniądze. Rozliczał ją ze wszystkiego, co kupowała. Nie doceniał, że prowadziła dom, że zajmowała się dzieckiem. Często zarzucał jej, że jest zmęczona i na nic nie ma ochoty, a gdy chciała iść do fryzjera, twierdził, że nie stać ich na takie wydatki. Agata czuła się upokorzona. Miała poczucie niesprawiedliwości. Często też ukrywała przed mężem to, co kupiła tylko dla siebie. Kłamstwo, jakim się zakrywała, było z czasem coraz doskonalsze. Wcześniej oboje zrzucali się na opłaty, a swoje pensje wydawali według własnego uznania. Teraz było inaczej. Im więcej Agata miała obowiązków, tym mniej miała komfortu i poczucia finansowego bezpieczeństwa, dlatego też zachowując się w taki sposób, nagradzała samą siebie za trud, jaki wkładała w prowadzenie domu i wychowywanie dziecka. Co mogło być tego przyczyną? Być może była to reakcja na nową sytuację rodzinną, która w mężu wzbudziła napięcie lub tak silny lęk, że nie mogąc sobie z nim poradzić, zaczął nadmiernie kontrolować żonę po to, żeby poczuć się bezpieczniej. Renata – 39-letnia przedstawicielka handlowa – wybudowała dom, jak mówiła. Mąż tylko dawał pieniądze. Nie miał nic do powiedzenia, bo to Renata rządziła wszystkim, i to ona zawsze miała ostatnie słowo. Z czasem nie zauważyła nawet, że mąż wracał późno z pracy, zamykał się w pokoju i pewnego dnia wyprowadził się, gdyż znalazł inną kobietę, która potrafiła go wysłuchać i dawała mu poczcie bycia kimś ważnym. Renata poczuła się bardzo nieszczęśliwa i za wszystko, co złe, obwiniała męża. Na zewnątrz wydawali się przecież idealni – piękny dom, samochód, ogród, ale wewnątrz nie było nic. Mąż Renaty czuł się jak maszynka do zarabiania pieniędzy i ktoś, kto zaspokajał tylko potrzeby materialne rodziny. Nie czuł się ważny dla własnej żony, którą kochał. W ich związku nie był za nic odpowiedzialny poza pieniędzmi. Nadmierna kontrola Renaty wszystkich i wszystkiego zabiła też poczucie odpowiedzialności za własne życie u syna, który mając 30 lat, ciągle był na utrzymaniu rodziców. Nasze przyzwyczajenia wyniesione z domu rodzinnego, między innymi różnice w podejściu do gospodarowania pieniędzmi, mają ogromny wpływ na to, czy pieniądz jest dla nas jedyną wartością, czy też może środkiem ułatwiającym zaspokajanie wzajemnych potrzeb i pragnień. Często zdarza się, że przekaz, jaki otrzymujemy od rodziców, staje się modelem, który często nieświadomie realizujemy w naszej rodzinie i przekazujemy dzieciom. Anna – bardzo deprecjonowała siebie, to co robiła i to jak myślała. Była bardzo niepewna. Pochodziła z rozbitej rodziny, z domu, w którym – jak mówiła – „nie przelewało się”. Jednak była bardzo wytrwała i uparta. Postanowiła znaleźć bogatego męża, gdyż tylko w braku pieniędzy upatrywała brak poczucia własnej wartości. Wyszła za mąż za przedsiębiorcę i przez moment poczuła się „kimś”. To mąż organizował całe jej życie. Ona była zachwycona, a on spełniał się jako opiekuńczy i troskliwy mężczyzna. Pieniądze nie były już dla Anny problemem. Trwało to jakiś czas, aż przyszedł moment, kiedy mąż zachorował, i to on wymagał opieki. Anna nie potrafiła tego zrozumieć, gdyż do tej pory ona była „jego małą dziewczynką”. Sytuacja ją przerosła. W takich rolach nie potrafili odnaleźć się oboje. Nasze głęboko ukryte pragnienia często stają się celem samym w sobie. Dlatego, chcąc je zaspokoić, próbujemy szukać partnerów, którzy nam to ułatwią. Trudno jest żyć w związku, w którym mąż czy żona ma zaspokoić wszystkie deficyty, zabliźnić rany, rozumieć bez słów, być wsparciem i oparciem. Jest to ogromne obciążenie. W małżeństwie zwykle nie myśli się o zasadach i nie rozmawia się o nich. To błąd, gdyż nie znając zasad poruszania się po wspólnej drodze, jaką jest związek dwojga ludzi, można wjeżdżać sobie w drogę na czerwonym świetle. Kiedy jedno wniosło więcej Marek – 36-letni rzemieślnik – miał nieślubne dziecko. Jego matka twierdziła, że dziewczyna jest biedna, a poza tym rodzina nieciekawa, dlatego wzięła płacenie alimentów na siebie, a synowi kazała rozejrzeć się za kimś, kto będzie lepiej sytuowany materialnie, bo już najwyższa pora, żeby wyprowadził się z domu. Marek poznał Monikę – dziewczynę, która wydawała mu się ideałem, a ponadto jej rodzice byli zamożni. Szybko postarali się o dziecko, które miało być tylko pretekstem do rychłego ślubu. Przez jakiś czas mieszkali z rodziną Marka, gdyż rodzina Moniki nie akceptowała przyszłego zięcia ani jego bliskich. Jednak po jakimś czasie udało się ich obłaskawić i młodzi wprowadzili się do nowego domu z ogrodem, przeznaczonego w połowie dla Moniki, w połowie dla jej siostry. Sielanka nie trwała długo. Siostra zaczęła dopominać się o swoją część domu, jednak Monika ciągle ją zbywała. Rodziły się kolejne dzieci. A stałej pracy nie miało żadne z nich. Zarobki Marka były niczym w porównaniu z potrzebami. Ciągle było ich za mało. Wydatki szybko zerowały konto. Po wypłacie Monika miała dużo nowych ubrań z najlepszych sklepów, a mężowi kupowała w sklepach z odzieżą używaną, twierdząc, że muszą oszczędzać. Marek czuł się intruzem, ale – co było najgorsze – Monika nastawiała przeciwko niemu dzieci i włączała je w każdą kłótnię o to, co oboje wnieśli do małżeństwa – ile ma ona, a ile on. Żyli tak kilka lat, podczas których spędzali czas w sądach najpierw z Moniki siostrą, potem z Marka rodziną. Marek nie miał nic. Poza upokorzeniem, sponiewieraniem i ciągłą walką o pieniądze. Dzisiaj jest sam. Czeka go sprawa rozwodowa. Związek tych dwojga opierał się tylko na walce o władzę, którą uosabiały pieniądze. Uczucia mieszały się z interesami i płynęły wspólnym nurtem lawy emocji. Kto tu właściwie rządził? Same negatywne wzmocnienia. Słabe granice w związku lub ich brak powodują, że jedna z osób w bardzo łatwy sposób przejmuje kontrolę nad drugą. Granice wyznaczają symbolicznie, gdzie zaczyna się „ja” męża, a gdzie jest miejsce dla żony. Jeśli jednak każde z nich nie odpowie sobie na pytania, kim jestem, czego chcę; nie będzie potrafiło odróżnić własnych marzeń i celów od marzeń i celów drugiej osoby. W małżeństwie, w którym nie ma jasnych granic i zasad, małżonkowie nie biorą odpowiedzialności za własne życie. Projektują na małżonka swoje wewnętrzne konflikty i pragnienia, podejmują wybory, kierując się wspomnieniami z przeszłości, czemu towarzyszą ból i frustracja. Nie potrafią negocjować, żeby zaspokoić swoje potrzeby. Często mówią za drugiego, „czytają w jego myślach”, kierują nim, podpowiadając, co ma czuć i jak ma się zachować w danej sytuacji. Błędnie zakładają, że jeśli mąż lub żona dostosują się do ich wskazówek, znikną problemy w relacji. Paula Szuchman – współautorka książki pt. „ Spousonomics, czyli jak wykorzystać ekonomię do zarządzania miłością, małżeństwem i brudnymi naczyniami” – stwierdziła: „Ekonomia widzi to prosto: małżonkowie są jak dwa kraje, między którymi istnieje wymiana handlowa. Muszą usiąść do stołu negocjacyjnego i zobaczyć, co mają do zaoferowania”. Oszustwa w sferze finansowej „Nie ma lepszego spoiwa dla związku niż kredyt hipoteczny” – głosi potoczne przekonanie. Faktem jest, że kredyt może łączyć, gdy służy realizacji wspólnych marzeń, pod warunkiem jednak, że spłacany jest w terminie. Kiedy zaczynają się problemy, staje się testem dla więzi małżeńskiej. Podstawa w związku to: zaufanie, uczciwość i rozmowa. Takich wartości nie ma wśród ludzi, którzy żyją w ogromnym stresie. Adam – lat 40 – pracował dla jednego z wielkich koncernów naftowych. Nie narzekał na brak pieniędzy. Jego dobra passa skończyła się, gdy nie wynegocjował dobrych warunków z podwykonawcami. Został bez pracy. Zaczął intensywnie szukać nowej, lecz żeby zaspokoić potrzeby rodziny, wykorzystywał do końca limity na kartach kredytowych. Chciał to przeczekać, ale jego pozorny spokój został przerwany przez wierzycieli, którzy domagali się spłaty należności. Po dwóch miesiącach Adam znalazł pracę, jednak komornik zajął jego pensję. Żona nic nie wiedziała o problemach męża do czasu, gdy odebrała list informujący o zajęciu wynagrodzenia. Przeżyła szok. Jak mówią badania, aż 55% mężczyzn uważa bycie dłużnikiem za sprawę wstydliwą, co trzeci odczuwa strach na myśl o stanie niewypłacalności. Według badań Romana Pomianowskiego (Centrum Badań nad Zachowaniami Ekonomicznymi) osoba dłużnika postrzegana jest jako: naiwna, pozbawiona ambicji, leniwa, niewykazująca inicjatyw, niemająca motywacji do wyplątywania się z kłopotów, a co za tym idzie wątpiąca w siebie, niezdolna do kontrolowania sytuacji i często odmawiająca sobie nawet życia rodzinnego. Paweł – 45-letni przedsiębiorca, kilka firm. Co miesiąc oddaje bankowi kilkadziesiąt rat kredytów. Nie chce mu się nawet myśleć o związku. Nie ma siły brać odpowiedzialności za drugą osobę. Wydaje mu się też, że nie jest atrakcyjny dla kobiet, które oczekują od mężczyzny poczucia bezpieczeństwa. Nie jest w stałym związku, gdyż wówczas musiałby ujawnić żonie stan swojego konta. Pomianowski stwierdził, że: „Sytuacja, w której małżonkowie stawiają wspólnie czoło problemom finansowym, należy do rzadkości. Choć takie podejście może wzmocnić więź małżeńską. Jednak w naturze ludzkiej leży skłonność do trzymania w tajemnicy informacji, które mogą źle wpłynąć na nasz wizerunek: Problemy seksualne? Mnie nie dotyczą. Finansowe? Tym bardziej”. Kobiety i mężczyźni szukają odmiennych sposobów na to, żeby się ich pozbyć. Kobiety z reguły zamartwiają się i długo trawią problem, co w konsekwencji przekłada się na odwlekanie działań poprawiających sytuację i dostarcza nowych powodów do zmartwień, na przykład karne odsetki. Mężczyźni natomiast często są niepoprawnymi optymistami, którzy przyjmują, że problem sam się rozwiąże, na przykład wygrana w lotto lub w kasynie. Częściej również uciekają od rzeczywistości w zachowania destrukcyjne, takie jak: agresja, nadużywanie alkoholu, pożyczanie pieniędzy gdzie się da. Co kryje się u podstaw tak różnych zachowań? Wstyd i strach, lęk przed własną słabością i poczucie niskiej wartości. W małżeństwie nie można pozwolić, żeby przekonanie: „Jakoś to będzie”, przysłoniło wizję kosztów czy problemów, które bez naszego udziału same się nie rozwiążą. Konto razem czy osobno? Jeden wspólny rachunek czy dwa osobne? Czy też jeszcze trzeci? A może przysłowiowa skarpeta. Każde rozwiązanie będzie dobre dla małżonków, pod warunkiem że zostanie zaakceptowane przez oboje. W przypadku wspólnego konta może zrodzić się konflikt nierównych zarobków. W sytuacji osobnych kont pojawia się problem, kto, ile, kiedy i za co ma płacić. Kto płaci za rachunki, kto za samochód itp.? Comiesięczne wyliczanie i omawianie może być męczące, ale może też być zaproszeniem małżonków do wspólnego stołu negocjacyjnego. Podstawą dobrego związku i mądrego gospodarowania pieniędzmi jest właściwa komunikacja. Blokada komunikacji w języku ekonomistów nazywana jest informacją asymetryczną, czyli taką, w której jedna strona jest lepiej poinformowana niż druga, co i w transakcji handlowej, i w związku małżeńskim może być zalążkiem wielu problemów. Nie toczcie zatem bitew, ale starajcie się stworzyć jedną drużynę, która planuje i omawia strategie. Nie musicie się zgadzać! Ale trzymajcie się przedmiotu rozmowy pt. „Pieniądze” i nazywajcie rzeczy po imieniu. Małżeństwo jest najbardziej wymagającą relacją międzyosobową, jaką nawiązujemy w życiu. Przewyższa inne długością trwania i stopniem intymności. Nie jest stanem, który trwa sam w sobie. Trzeba do niego umiejętnie podchodzić, subtelnie prowadzić i mądrze rozwijać. Ważne jest uświadomienie sobie, że małżeństwo to nie prosty kontrakt, który – jeśli nie przynosi oczekiwanych korzyści – możemy zareklamować. Aneta Lutomska – psycholog, coach. Wykładowca i trener w Wyższej Szkole Nauk Społecznych i Centrum Doskonalenia Kadr i Nauczycieli w Lublinie. Współpracuje z Ośrodkiem Terapeutyczno-Szkoleniowym w Lublinie. Zajmuje się poradnictwem psychologicznym, psychoterapią, prowadzi coaching indywidualny, grupowy, treningi ART® oraz szkolenia z zakresu psychologii, coachingu i rozwoju osobistego. Prywatnie: żona i mama. Warto przeczytać: Beck Miłość nie wystarczy. Jak rozwiązywać nieporozumienia i konflikty małżeńskie. Media Rodzina, Poznań 2002. Artykuł został opublikowany w Piśmie “Zbliżenia”, nr 11 “Zarabianie/Wydawanie”.
Psychologia w służbie rodziny, 19–31. Łódź: Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Ryś M. (1999), Psychologia małżeństwa w zarysie. Warszawa: Centrum Metodyczne Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej Ministerstwa Edukacji Narodowej. Slany K. (2008), Alternatywne formy życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym świecie.

Warto, żeby Pan rozmawiał z żona o swoich potrzebach, oczekiwaniach, pytał ją o to samo. By Państwo razem wypracowywali zasady wspólnego życia, interesowali się sobą nawzajem, okazywali emocje. Dyskusja jest często droga do stworzenia nowego porządku, który będzie bliższy oczekiwaniom obydwu stron. Jeśli nie mówimy partnerowi co czujemy, czego od niego oczekujemy, zmniejszamy swoje szanse, na to, że to zostanie spełnione. Trudności w komunikacji, domyślanie się zamiast jasnego powiedzenia czego się potrzebuje i oczekuje często rodzi konflikty. Jeśli trudno jest to zrobić samemu warto skorzystać z pomocy psychologa i terapii małżeńskiej lub mediatora, który zajmuje się podobnymi sprawami.

Gość Paula09. Hej. Jestem Paulina. Jestem mężatką od 8lat a w związku prawie 11lat. Mój mąż pracuje w delegacji. Co dwa tygodnie jest w domu w piątek wieczorem a czasami w nocy,a w poniedziałek rano wyjeżdża. Mój mąż to typ faceta który oddaje całą wypłatę i sądzi że ja wiem co najbardziej potrzebne dziecią,jakie zakupy
Dołączył: 2016-02-04 Miasto: Gdańsk Liczba postów: 497 12 maja 2020, 21:33 Pytanie do żon. Jakie podejście mają Wasi mężowie do wydawanych przez Was pieniędzy? Czy rozliczają Was z "każdego grosza" czy niekoniecznie pilnują na co wydajecie? Czy fochaja się jak sobie kupicie nowa rzecz ? Dołączył: 2017-01-02 Miasto: Wyspy Kokosowe Liczba postów: 377 12 maja 2020, 21:43 Mój kupuje wszystko co tam sobie uwidzę, bo wie, że ze mną nie wygra. 😂 Dołączył: 2011-04-20 Miasto: Stuttgart Liczba postów: 1004 12 maja 2020, 21:48 U nas to jest tak że on mnie namawia żebym sobie coś kupiła, bo ja uważam na każdy grosz Dołączył: 2016-10-02 Miasto: Na Koncu Zoltej Drogi Liczba postów: 307 12 maja 2020, 22:04 Duze rzeczy typu meble, elektroniczne sprzety, samochody, dluzsze wyjazdy ustalamy wspolnie (ale nie na zasadzie ze ja sie pytam o pozwolenie tylko ustalamy ze potrzebne i wybieramy co i za jaka kwote). Mniejsze rzeczy w tym ubrania, buty, fryzjerzy, zabawki dzieci, ksiazki czy perfumy czy mniejsze sprzety domowe kazdy kupuje wg wlasnych potrzeb i danej sytuacji w budzecie, nikt nikogo nie pyta ani nie rozlicza. Tak bylo jak mielismy bardzo malo i tak jest teraz kiedy mamy wieksza swobode w wydatkach. Calkowicie sobie ufamy w tej kwestii (i w kwestii rozsadku co do ilosci wydatkow). Do codziennego uzytku mamy 1 wspolne konto i 2 "osobiste" ale oboje mamy dostep do wszystkich kont z tym ze glownie kozystamy z wlasnych. Zasadniczo nie mamy odzielnych pieniedzy i sprawdza sie to od kilkunastu lat czyli praktycznie od kiedy zamieszkalismy razem - nigdy nie bylo zadnych nieporozumien w temacie pieniedzy miedzy nami. Fochow tez :DZ moim przedostatnim EX mielismy wszystko oddzielnie (jego zyczenie i on ukrywal swoj stan konta i zarobki - obstawialam ze byly mniejsze niz moje) a i tak non stop byly klotnie i kontrole z jego strony moich wydatkow z mojego konta (!) ale on juz taki typ co mial obsesje na tym punkcie. Edytowany przez 12 maja 2020, 23:03 Dołączył: 2017-01-13 Miasto: Liczba postów: 3835 12 maja 2020, 22:06 O wydatkach raczej ja decyduję. 4 lata byłam w domu z dzieckiem i również mąż się nie wtrącał w wydatki, nic nie wydzielał, nie kontrolował , co uważałam za stosowne to kupowałam nawet gdyby to miała być 40 sukienka to mąż nic nie mówił. Natomiast ja raczej jestem z tych rozsądnych i nie wydaję dużo, często kupuję po okazyjnych cenach i 100 razy się zastanowię zanim wydam pieniądze. To raczej ja co miesiąc przeglądam ile i na co wydajemy. Z 2 razy może była taka sytuacja , że pojawiły się nowe okoliczności i nie do końca byliśmy pewni przyszłości finansowej , wtedy mąż tylko prosił, żebym chwilowo kupowała najpotrzebniejsze rzeczy i tyle. Dołączył: 2011-06-03 Miasto: Warszawa Liczba postów: 735 12 maja 2020, 22:08 Pytanie do żon. Jakie podejście mają Wasi mężowie do wydawanych przez Was pieniędzy? Czy rozliczają Was z "każdego grosza" czy niekoniecznie pilnują na co wydajecie? Czy fochaja się jak sobie kupicie nowa rzecz ? Żadnego rozliczania. Ani ja jego, ani on wie czego potrzebuje/ co chce/ o czym marzy/ co jest niezbędne ... i tyle. Dołączył: 2018-10-05 Miasto: Happy Place Liczba postów: 2911 12 maja 2020, 22:10 ale jak mógłby się fochac? Zarabiam to wydaje na co chce, dorosła jestem. większe wydatki uzgadniamy. Ja męża tez nie rozliczam. Dołączył: 2010-01-03 Miasto: Panama Liczba postów: 10677 12 maja 2020, 22:25 Nie ma u nas w ogóle takiego tematu, jak wzajemne rozliczanie się z osobistych wydatków. Oboje jednak jesteśmy z tych rozsądnych, a styl życia, który wiedziemy od kilku lat, w sposób naturalny zrobił z nas minimalistów. Musiałam rozliczać i kontrolować swojego pierwszego męża. Okropne to było i nie wyobrażam sobie już takiej sytuacji w swoim życiu. Dołączył: 2007-02-06 Miasto: Liczba postów: 10562 12 maja 2020, 22:33 KiedysBedeMama napisał(a):Pytanie do żon. Jakie podejście mają Wasi mężowie do wydawanych przez Was pieniędzy? Czy rozliczają Was z "każdego grosza" czy niekoniecznie pilnują na co wydajecie? Czy fochaja się jak sobie kupicie nowa rzecz ? nigdy nie musialam sie tlumaczyc, fakt ze tez pracowalam, ale gdybym zajowala sie dziecmi, dbala o dom a maz by pracowal to tez nie widze powodu do fochowania. Jesli jest sie razem, dba sie o dobro obojga to nie ma miejsca na jakies rozliczanie i fochy. Mam w rodzinie takiego agenta u ktorego musiala prosic na rajstopy, wspolczuje, i nie to nie jest normalne. Jesli pytasz na forum to juz oznacza ze zle sie z tym czujesz i powinniscie szczerze porozmawiac o swoich potrzebach - tych wspolnych i tych "swoich",kazdy jakies ma. Dołączył: 2012-02-20 Miasto: Sosnowiec Liczba postów: 2224 12 maja 2020, 22:37 Wydzielamy sobie co miesiąc z mężem "kieszonkowe" - taką samą kwotę co miesiąc i z tych pieniędzy się nie rozliczamy. Reszta idzie na wspólne konto. Teoretycznie jest OK, ale jednak to ja jestem bardziej oszczędna. Mąż mi niczego nie zalluje, mówi wręcz "no kup sobie tą sukienkę!".
W Biblii przyznano, że ‛służą ochronie’ (Kaznodziei 7:12). Niestety, rozmowy o nich nieraz wywołują w małżeństwie napięcia. Nie pozwólcie jednak, żeby pieniądze stały się kością niezgody między wami (Efezjan 4:32). Mąż i żona powinni sobie ufać i wspólnie gospodarować zawartością rodzinnego portfela.
Badania pokazują, że najczęstszą przyczyną konfliktów między małżonkami jest brak porozumienia w sprawach finansowych. Zaraz po problemach związanych z brakiem dialogu i planowania czasu w małżeństwie. Chcesz dobrze gospodarować domowym budżetem? Oto kilka podpowiedzi. Każda rodzina ma swoje sposoby na wychodzenie z trudnych sytuacji. Czasem jednak warto skorzystać z doświadczenia innych. Betty i John Drescherowie, małżeństwo z wieloletnim stażem, podpowiadają, jak mądrze zarządzać finansami domowymi. Wychodzą przy tym z podstawowego założenia, że dobre małżeństwo nie zależy od spraw materialnych. Większy i ładniejszy dom, nowy samochód czy modne ubranie nie zapewnią pomyślności małżeństwu. A co może pomóc? 1. Dysponowanie budżetem w sposób racjonalny Jako małżonkowie spróbujcie odpowiedzieć sobie na pytania: Jaki styl życia pragniemy realizować?Na co będziemy przeznaczać pieniądze?Ile należałoby zaoszczędzić?Czy powinniśmy wziąć pożyczkę?Jakie długi jesteśmy w stanie spłacić?Ile możemy rozdać? 2. Unikanie kupowania na raty – pomoże wystrzegać się niepotrzebnych zakupów. 3. Prowadzenie zapisu wydatków – pozwoli wydawać mniej i bardziej rozważnie. 4. Życie na miarę swoich dochodów Życie ponad stan powoduje więcej napięć. Drescherowie potwierdzają, że kłopoty w małżeństwie zaczynają się wówczas, gdy małżonkowie wydają więcej, niż wynoszą ich dochody. 5. Zaangażowanie dzieci w gospodarowanie budżetem domowym – według własnej wyobraźni rodziców. 6. Uzgadnianie planu wydatków w rodzinie i przestrzeganie go – uczciwe i otwarte rozmawianie o własnych potrzebach i związanych z nimi wydatkach jest lepsze niż kupowanie rzeczy „po kryjomu” i bez uzgadniania ich ze współmałżonkiem. 7. Kontrolowanie wydatków i oszczędności Należy regularnie sprawdzać dochody i wydatki, ale też oszczędności. Dzięki temu wiemy, na co nas stać. Według zaleceń doradców w sprawach finansowych na kupno domu nie powinniśmy przeznaczać więcej niż wynosi nasz dochód z okresu 2,5 lat. Dobrze mieć też zapas gotówki na nieprzewidziane zdarzenia – co najmniej dochód z połowy roku. 8. Oszczędzanie i dzielenie się Oprócz racjonalnego wydawania pieniędzy Drescherowie zachęcają też do oszczędzania. Nie chodzi jednak tylko o to, by wszystkie zarobione pieniądze wydawać na siebie, lecz by przeznaczać je także na działalność charytatywną. Jeśli zainspirowały Cię te rady, zajrzyj do książki „Gdybyśmy zaczynali od nowa. Jak zadbać o relacje w małżeństwie i rodzinie” Johna i Betty Drescherów. Celina Woryna – autorka tomiku wierszy, współpracowała z „Dziennikiem Polskim” i radiem (obecnie Interesuje się historią, psychologią i dobrym kinem. Uwielbia powieści detektywistyczne i język włoski. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć. Zgodnie z umową kobieta, co tydzień otrzymują 100 dolarów wynagrodzenia za sprzątanie, gotowanie i "pilnowanie domowego ogniska". "W małżeństwie zarabiam więcej, niż kiedy pracowałam w Jak podjąć decyzję o rozwodzie? Czasem stoimy o krok od rozstania z partnerem i nie wiemy, w którą pójść stronę. W jaki sposób rozpoznać, czy nasz związek ma w ogóle przyszłość? Zapytałyśmy o to Marcjannę Dębską, adwokatkę i mediatorkę rozwodową. Kryzys w małżeństwie - najczęstsze powodyPo czym rozpoznać, czy związek warto ratować?MARCJANNA DĘBSKA: Niewiele jest związków, których nie warto ratować. Natomiast zdarza się, że na ratunek jest zbyt późno. Bo partnerzy już się nie słyszą, nie potrafią zrobić kroku wstecz i z dystansem spojrzeć na problem, który zapoczątkował spiralę oskarżeń. Czasem związku nie da się uzdrowić wcale nie dlatego, że nie było warto albo nie ma w nim potencjału, tylko przegapiliśmy ten właściwy w poprzednim roku wniesiono rekordową ilość wniosków rozwodowych. Przeżywamy kryzys i od razu myślimy, że to koniec małżeństwa?Myślenie o rozstaniu jest jedną z najłatwiejszych ścieżek. Prawie każdemu z nas to zdarza. Ale od myśli do złożenia wniosku rozwodowego jest długa droga. Trzeba zadać sobie trud, napisać pozew, przygotować się na trzy, cztery lata rozpraw sądowych - tyle to trwa, przynajmniej w Warszawie i innych dużych miastach. Powiedziałabym: na szczęście nie jest to proste. Ale z pewnością mierzymy się z dużym wzrostem kryzysów w jakiego powodu kryzysy dziś wynikają najczęściej?Myślę, że ich przyczyna jest zawsze taka sama. Przestajemy czuć się ważni. Na rozprawach rozwodowych sędzia pyta: czy pani kocha męża, czy pan kocha żonę? Kiedy słucham odpowiedzi "wypaliło się między nami", "uczucie zanikło", zastanawiam się, co to właściwe znaczy. Warto to pytanie przeformułować: kiedy pan czy pani przestaliście się czuć ważni dla partnera? To jest prawdziwa przyczyna rozpadu więzi. Nawet, gdy mówimy, że nasz związek rozpada się z powodu zdrady, to przecież ona jest tylko konsekwencją, gorzką wisienką na torcie erozji naszej relacji. Ktoś wcześniej przestał się czuć szanowany, pożądany. Stąd się bierze szukanie aprobaty w social mediach, uciekanie w pracę, nawiązywanie kontaktów poza związkiem. Choć z mojej perspektywy jako mediatorki i adwokatki wynika, że powodem kryzysu bywają też nierealistyczne, niemożliwe do spełnienia oczekiwania, aby "być dla niego (czy dla niej) całym światem". Spotykam w moim gabinecie na przykład kobiety rozczarowane, że partner nie spełnił całego spectrum ich pragnień - nie był mężem, kochankiem i jeszcze najlepszą przyjaciółką. A to jest zwyczajnie niemożliwe. Prawo gwarantuje nam równość, ale nie jesteśmy tacy sami. Przykładowo, badania mówią, że kobiety są w stanie wypowiadać i przyjmować 23 tysiące słów dziennie, ale mężczyźni – 7 tysięcy. Może w tej zwykłej biologicznej zależności kryje się słynne "on mnie nie słucha"? Oczywiście, że nie słucha, bo limit 7 tysięcy słów wyczerpał się jeszcze przed obiadem. Z powodu tego niezrozumienia pojawia się frustracja, nawarstwiają pretensje. Aż w końcu już nie mamy sił ani się kłócić, ani godzić. Rozwód czy zgoda? Jak się pogodzić i dojść do porozumienia?Co to właściwie znaczy - pogodzić się?Wziąć odpowiedzialność za to, co się dzieje w związku. To jest pierwsza, najważniejsza zasada. Dopóki jesteśmy w stanie zobaczyć swój wpływ na to się miedzy nami wydarzyło – możemy się pogodzić. Obserwowałam niedawno sytuację: małżeństwo w kryzysie od dwóch lat. Jedno ignoruje wszelkie sygnały, nie chce rozmawiać, zachowuje bierność, nawet prowokuje konflikty, aż dochodzi do zdrady. A wtedy – ja jestem ofiarą, ona jest winna! To prawda, ale ty unikałeś odpowiedzialności za wasz związek, nie współpracowałeś, przeciągałeś linę, więc jesteś współodpowiedzialny za stan, który do zdrady przestać szukać winnego?Jest różnica między winą a odpowiedzialnością. Wina jest pojęciem prawnym. Czasem to w sądzie wykazujemy, kto zawinił i wystąpił przeciw obowiązkom małżeńskim: zdradził, nie wspierał, był nieobecny. Ale w związku jest inaczej. Choć nie jest moją winą, że mój małżonek mnie zdradził, za kondycję naszej relacji ponosimy odpowiedzialność obydwoje. Jeśli to rozumiemy, zmienia się nasze nastawienie. Przestajemy czego zacząć, jeśli chcemy się pogodzić?Najpierw zadajmy sobie samej pytania: czy ja chcę być w tej relacji? Czy pamiętam, że jestem tu, żeby się przyczyniać do dobra tego związku? Jaki jest mój wkład? Co chcę dostać, ale i co chcę dać? Nie jest to łatwe, ale bez tego błądzimy po omacku i wkręcamy się w obwinianie, w te wszystkie "bo ty zawsze...", "ty nigdy...", "a ty to co?".Drugą ważną zasadą godzenia się jest mówienie w pierwszej osobie. Czuję się opuszczona, martwię się, jest mi smutno, gdy to słyszę, czuję się nieważna. Mówię o sobie, nie atakuję. A kiedy nie atakuję, druga strona nie musi się bronić. To umożliwia żeby się pogodzić, trzeba zrezygnować z monopolu na posiadanie racji w związku. Jesteśmy różni, mamy prawo czuć inaczej. Jeśli się nam wydaje, że nasza racja jest lepsza, a problem polega na tym, że partner nie chce się nas słuchać, jesteśmy w ślepej uliczce. Małżeństwo to umowa. Tak ważna, że dostała oddzielny kodeks. W tej umowie jest napisane, że małżonkowie mają równe prawa i obowiązki. Że są zobowiązani według swoich sił zaspokajać emocjonalne i materialne potrzeby rodziny, udzielać wsparcia partnerowi. Mamy prawo do szacunku, zaufania, lojalności, wyrozumiałości. Każde z nas tak samo. Często mam poczucie, że jesteśmy dziś zupełnie nieprzygotowani do małżeństwa. Wkładamy energię w organizowanie ślubu, rozprawiamy ilu gości zaprosić, a czy ktokolwiek rozmawia o tym, na czym polega samo małżeństwo? Podam przykład. Małżonkowie maja równe prawa i obowiązki. Czy to znaczy, że takie same? Sądzimy, że tak. Przychodzi do mnie para: on pracuje zawodowo, ona zajmuje się domem i dziećmi. I nie ma świadomości, że jej osobiste starania o rodzinę i wychowanie dzieci są w kodeksie rodzinnym zapisane jako równe zarobkowym staraniom jej partnera. Równe - znaczy równoważne, a nie takie same. Ona pracuje w domu i przyczynia się do dobrostanu rodziny, z czego czerpią wszyscy jej członkowie. Mąż pracując poza domem zapewnia środki na utrzymanie, a jego wynagrodzenie jest dobrem wspólnym. Gdyby małżonkowie mieli tę świadomość, otaczaliby się większym wygooglować kodeks rodzinny i czytać?Zachęcam do tego, szczególnie w bezsenne noce! A jeszcze bardziej do realnego podejścia do związku, rozmawiania na pozornie nieromantyczne tematy. Czy moja rodzina jest zabezpieczona na wypadek śmierci mojej lub partnera? Czy jeśli stawiamy dom na działce, którą partner dostał w spadku, to będę miała prawo do połowy? Musimy wiedzieć, na co możemy liczyć, a na co nie. Czasem dopiero w moim gabinecie okazuje się, że niektórych klientów po prostu nie stać na rozwód. Bo zostaną z niczym, liczyli na pieniądze, które w ogóle im się nie należą. Nie wiedzą, jakie mają prawa, nie rozumieją konsekwencji finansowych małżeństwa. Czy to jest romantyczne, żyć wiele lat z zamkniętymi oczami?Jak podjąć decyzję o rozwodzie?Czasem stoimy o krok od rozwodu i nie wiemy, czy go wykonać. Są takie związki, których nie warto ratować?Są, oczywiście. W zdrowej relacji, nawet jeśli jest kryzys, po namyśle dostrzegamy, że my się w niej rozwijamy, partner wydobywa z nas coś dobrego. Inaczej jest jeśli dobraliśmy się deficytami: ktoś skłonny do przemocy z osobą z wysoką tolerancją na przemoc. Albo ktoś uzależniony ze współuzależnionym. Pierwszym krokiem powinna być wtedy terapia. Prowadzi do zmiany wzorca, który nosimy w głowie, ale sprawia też, że dociera do nas cała toksyczność relacji, w której jesteśmy. Wtedy sami chcemy ją też związki, w które rozstanie jest jakby wpisane. Mam na myśli takie, w których problemy partnerów doprowadzają do zaburzenia ról w relacji. Na przykład kobieta wchodzi w rolę matki i przejmuje kontrolę nad partnerem. Przychodzi do mnie wielu mężczyzn, którzy mówią: czuję się jakbym był kolejnym dzieckiem w rodzinie. Nie mogę już tego znieść. Ciągle słyszą: a kiedy wrócisz z pracy? Dlaczego się spóźniłeś? Czy wziąłeś kanapkę? A dlaczego nie zjadłeś? Życie seksualne takiej pary zamiera. Mężczyzna, który wszedł w rolę syna najpierw się buntuje – musi, bo taka jest właściwość nastolatka. A potem odchodzi – bo rolą syna jest wyjść z domu w świat. Taki związek może uratować tylko wcześnie podjęta terapia obydwojga przypadku zdrady rozwód nie jest właściwym wyjściem?Każda zdrada niszczy zaufanie, ale nie każda powinna prowadzić do rozwodu. Jednorazowa zdrada jest często aktem rozpaczy, desperacji, krzykiem: zobacz mnie jestem ważna(y), mam swoje potrzeby, nie mogę z nich ciągle rezygnować. To jest raczej czerwona kartka, a nie przekreślenie relacji. Co innego, kiedy ktoś prowadzi podwójne życie, przez lata ma innego partnera czy partnerkę w równoległym związku. Ale jeśli miałabym powiedzieć kiedy rozwód jest dobrym wyjściem, to wtedy, gdy nasze potrzeby są w związku pomijane i niezaspokojone. Jeżeli związek nie daje nam żadnej satysfakcji, próby ratowania zawiodły - rozstanie staje się drogą do lepszego. Wiele par zostaje ze sobą ze względu na dzieci. Ale czy dobrym rozwiązaniem jest by dorastały obserwując rodziców w konflikcie i niechęci? Czasem trzeba się właśnie rozwieść dla dzieci, żeby im pokazać, że życie bywa trudne, ale potrafię podejmować decyzje, mierzyć się z trudnościami. To prawda, że rozwód może być dla nich traumą, ale okresową. A czy jest dobrze dorastać z wzorcem, że dom to miejsce, w którym ludzie się nie lubią? Swoich klientów zawsze zachęcam do tej refleksji.
Podział majątku a długi. Sprawa rozwodowa najczęściej nie rozstrzyga o podziale majątku – dochodzi do niego na oddzielnej rozprawie. Podczas takiej sprawy o podział majątku zostają rozliczone wspólne długi, które były spłacane w okresie pomiędzy ustaniem wspólnoty majątkowej a uprawomocnieniem się wyroku o podział majątku.
Otwartość i szczerość w relacji z bliskimi chronią przed niemiłymi niespodziankami i są przejawem obdarzania się wzajemnie zaufaniem. Dlaczego więc decyzje o tym, kto i jak wydaje pieniądze, to jedno z najpowszechniejszych źródeł konfliktów w rodzinach? Rodzina jest swego rodzaju systemem, który składa się z różnych elementów i ma charakter dynamiczny, co oznacza, że poszczególne elementy wzajemnie na siebie oddziałują, więc system jako całość podlega zmianom, dążąc jednak do zachowania równowagi. Bardzo ważne jest to, jakie relacje zachodzą pomiędzy poszczególnymi elementami systemu – w tym przypadku między członkami rodziny. To właśnie charakter relacji może rozstrzygać o tym, czy i w jaki sposób specyficzne zachowania jednostki wywołają reakcję u innych jednostek. Na przykład dysfunkcje w emocjach lub zachowaniach jednej osoby mogą wywołać reakcję pozostałych jednostek i w konsekwencji zaburzyć działanie całości, naruszając stan homeostazy. Przyjrzyjmy się, jaką rolę odgrywają w systemie rodzinnym zachowania i decyzje związane z pieniędzmi. Wspólnota odpowiedzialności Zależy nam na posiadaniu pieniędzy, gdyż dzięki nim możemy zdobyć zasoby, które są albo niezbędne do przetrwania (np. pożywienie), albo przydatne do osiągania innych celów (np. rozwijanie zainteresowań). Mówiąc krótko – pieniądz jest środkiem wymiany. W kontekście działania rodziny instrumentalne funkcje pieniędzy będą dotyczyły sposobów ich pozyskiwania oraz zwyczajów związanych z ich wydawaniem. Najbardziej powszechną metodą zdobywania pieniędzy jest świadczenie pracy. Ale w grę wchodzą także inne sposoby, np. zaciąganie pożyczek, i to zarówno w sposób formalny (pożyczka z banku), jak i nieformalny (pożyczka od przyjaciela). Nieważne, o którym z tych sposobów mówimy – zachowania pojedynczych członków rodziny, które są powiązane z przywołanymi tu metodami pozyskiwania gotówki, będą miały znaczenie dla efektywności działania całego systemu rodzinnego. Gdy jedna z osób zaciąga kredyt, odpowiedzialność, w taki czy inny sposób, będą ponosić wszyscy. Pominiemy tu rozmaite zawiłości prawne, które mają duże znaczenie, gdy pojawiają się problemy z terminowym spłacaniem zobowiązań, i zatrzymamy się tylko przy konsekwencjach natury psychologicznej. Oto konkretny przykład wzięty z życia. Na stronie internetowej jednego z banków, w sekcji przydatnych pytań i odpowiedzi, znajdują się porady związane z wątpliwością, czy powinno się mówić współmałżonkowi lub partnerowi o zaciąganym kredycie gotówkowym. Abstrahując od rozmaitych niuansów formalnych, które stają się istotne w sytuacji zatajenia swojej aktywności kredytowej przed współmałżonkiem/partnerem, zwrócimy uwagę na jedną z tych rekomendacji pracowników banku, które nie mają charakteru prawnego. Otóż mówi ona, że otwartość i szczerość nie tylko chronią przed niemiłymi niespodziankami w razie śmierci kredytobiorcy, ale są też przejawem obdarzania się wzajemnym zaufaniem. To ważne, gdyż wyniki badań psychologicznych jednoznacznie wskazują na to, że zaufanie jest bardzo ważnym spoiwem społecznym, a jego osłabianie przyczynia się do rozbijania wspólnoty. A przecież relacje wspólnotowe to te, które najczęściej łączą nas z bliskimi osobami. Autorzy książki „Conflict and Decision Making in Close Relationships” (Kirchler, Rodler, Hölzl i Meier) piszą, że decyzje finansowe (przede wszystkim te dotyczące wydawania pieniędzy) są jednym z najpowszechniejszych źródeł konfliktów w małżeństwie lub związku partnerskim. Jak twierdzą przytoczeni autorzy, dzieje się tak przede wszystkim wtedy, gdy jedna z osób ma poczucie, że inny członek rodziny coś ukrywa – zaczyna działać na własną rękę, nie odczuwając potrzeby konsultowania swoich poczynań z resztą jednostek stanowiących złożony system rodzinny. Przypomnijmy – dysfunkcje w zachowaniach jednego z elementów systemu zaburzają homeostazę całości. Hierarchia czy egalitaryzm Oprócz decyzji o tym, w jaki sposób i kiedy pozyskiwać pieniądze, dokonywane są również wybory dotyczące ich wydawania. Członkowie rodziny mogą takie decyzje podejmować wspólnie lub niezależnie. Gdy myślimy o pieniądzach w sposób instrumentalny, natrafiamy na podobny problem jak ten, o którym była wcześniej mowa w kontekście zaciągania pożyczek. Sprawa wydaje się oczywista – jeśli jedna z osób tworzących system rodzinny bez uzasadnienia wydaje spore sumy pieniędzy, by zaspokajać swoje zachcianki, a nie rzeczywiste potrzeby, to naraża wszystkich na finansowe kłopoty. To tak, jakby jeden ze współwłaścicieli firmy dowolnie szastał jej zasobami, nie zważając na konsekwencje. Ale pisząc o tym, jak wydajemy pieniądze i jakie są skutki zachowań z tym związanych, trzeba wspomnieć i o tym, że pieniądz niesie ze sobą także specyficzne znaczenia symboliczne – afektywne. Pieniądze są nie tylko środkiem wymiany, gdyż jednocześnie generują skojarzenia z posiadaniem władzy, określonego statusu społecznego, prestiżu czy kontroli. W pewnych sytuacjach mogą również zyskiwać bardziej negatywne konotacje, wiążąc się z poczuciem lęku lub – nawet szerzej – uruchamiając w nas przekonanie, że są źródłem wszelkiego zła (chciwości, pazerności, bezwzględności itp.). Może być zatem tak, że specyficzne sposoby dysponowania pieniędzmi w rodzinie i zwyczaje, które im towarzyszą, będą skorelowane z tym, jaki jest charakter relacji między jej członkami. Ważne może być na przykład to, czy te relacje mają charakter hierarchiczny, czy raczej egalitarny. W badaniach, które jakiś czas temu przeprowadzono w Wielkiej Brytanii, próbowano ustalić, w jaki sposób w rodzinach żyjących w tym kraju są podejmowane decyzje o wydawaniu pieniędzy. Odpowiedzi udzielane przez respondentów (niezależnie od płci) wskazywały na to, że w dwóch trzecich przypadków takie decyzje są podejmowane wspólnie. W jednej trzeciej przypadków dochodziło do uzyskiwania przewagi decyzyjnej przez jednego członka rodziny. Czy jest to korzystna sytuacja? Raczej nie, ponieważ wywołuje ona specyficzne konsekwencje psychologiczne; dodajmy – konsekwencje dysfunkcyjne. Przejmowanie kontroli nad rodzinnymi finansami może być sygnałem braku zaufania, potrzeby dominowania nad innymi, indywidualizmu, egoizmu czy braku szacunku dla ich autonomii. Jak wcześniej wspomnieliśmy, niskie zaufanie jest groźne dla budowania trwałej wspólnoty, ale podobne negatywne skutki dla utrzymywania silnej więzi z bliskimi ma nadmierny indywidualizm. Autorzy przytoczonego tu badania sprawdzili też, czy sposób, w jaki jest zorganizowane w rodzinie wydawanie pieniędzy, wiąże się z nasileniem satysfakcji z bycia w rodzinie. Okazało się, że członkowie tych rodzin, w których obserwowano dominację jednej z osób, jeśli chodzi o dysponowanie rodzinnym budżetem, jednocześnie deklarowali niższy poziom satysfakcji. Zatem przejmowanie kontroli nad decyzjami finansowymi przez jeden z elementów systemu rodzinnego wiązało się z niższą efektywnością działania całego systemu. Nie ma bowiem wątpliwości co do tego, że bardziej efektywnie funkcjonują te rodziny, których członkowie odczuwają większe zadowolenie z tego, że są ich integralną częścią. Gdy dodamy, że satysfakcja z bycia w rodzinie jest jednym z ważnych predyktorów wskaźnika ogólniejszego, jakim jest satysfakcja z życia, to znaczenie opisanych wyników rośnie jeszcze bardziej. Milczenie o pieniądzach Przyglądając się systemowi rodzinnemu w kontekście tego, jaką rolę odgrywają w nim decyzje finansowe, możemy rozpatrywać nie tylko to, jak pieniądze się pozyskuje lub wydaje, ale także to, w jaki sposób się o nich mówi. Czy w rodzinie rozmawia się o pieniądzach, a jeśli tak, to w jaki sposób? Czy te rozmowy dotyczą kwestii czysto ekonomicznych – instrumentalnych (np. na jaką sumę ubezpieczamy nasze mieszkanie i na jakich warunkach), czy też dotykają kwestii symbolicznych i emocjonalnych (np. jak bardzo boimy się tego, że nie będzie nas stać na kupienie określonego dobra lub jak bardzo irytuje nas to, że jedna z osób w rodzinie rezygnuje z dobrze płatnej pracy, bo ta praca przestaje dawać jej zadowolenie). Sprawa wcale nie jest prosta, ponieważ ludzie generalnie mają kłopoty, by otwarcie rozmawiać o pieniądzach – bez względu na to, czy mówimy o kontekście rodzinnym, czy nie. Pieniądz jest swego rodzaju społecznym tabu. Rozmawianie o nim może być powiązane z odczuwaniem wstydu, zakłopotania czy lęku przed ujawnieniem swojego niższego albo wyższego statusu. Amerykańscy psychologowie – Alan Fiske i Philip Tetlock – twierdzą, że kłopotów z otwartym, pozbawionym oporów rozmawianiem o pieniądzach mogą doświadczać przede wszystkim te osoby, które łączy relacja wspólnotowa. Według nich pieniądze są prototypowym elementem relacji wymiennych (rynkowych), ale nie takich, które w sposób naturalny są oparte na emocjach (czyli relacjach wspólnotowych). A przecież – o czym już wcześniej była mowa i co wydaje się oczywiste – członków rodziny spaja właśnie poczucie wspólnoty, której fundamentem jest miłość, bezinteresowność, przedkładanie dobra innego człowieka nad własne materialne interesy. Skoro zatem pieniądze są tabu, to może rzeczywiście lepiej o nich nie debatować w kręgu rodzinnym? Niestety, sprawa nie jest taka prosta. Unikanie szczerego rozmawiania o kwestiach finansowych może negatywnie oddziaływać na dobrostan psychiczny członków rodziny. Margaret Shapiro, psychoterapeutka ze Stanów Zjednoczonych, pisze w jednej ze swoich prac, że wspólne dyskutowanie o pieniądzach w rodzinie jest przejawem wzajemnej akceptacji, poszanowania dla odmiennych postaw i opinii, uznania tego, że każda osoba ma kompetencje, by się wypowiedzieć. W konsekwencji daje to członkom rodziny poczucie bezpieczeństwa. Chowanie kwestii finansowych pod rodzinny dywan nie jest zatem rozwiązaniem adaptacyjnym. Pieniądze są wpisane w nasze życie i trzeba pamiętać o tym, że gdy jesteśmy częścią jakiegoś systemu, np. rodziny, to skutki naszych decyzji finansowych dotyczą również innych ludzi, którzy ów system tworzą. Dzieje się tak nie tylko w odniesieniu do instrumentalnych, ale także symbolicznych znaczeń pieniędzy. Gdy rozrzutnie trwonimy zasoby, naszym bliskim może ich zabraknąć, ale to nie jedyny skutek, jaki da się zaobserwować. Inne konsekwencje to doznanie braku zaufania, utraty kontroli czy poczucia akceptacji, a w dalszej perspektywie – spadek poziomu satysfakcji z relacji, które nas łączą z naszymi bliskimi. Wpływ pieniędzy na system rodziny jest większy i bardziej złożony, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Warto o tym pamiętać. Prof. dr hab. Tomasz Zaleśkiewicz - szef Centrum Badań nad Zachowaniami Ekonomicznymi na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu. W pracy naukowej koncentruje się na badaniu zachowań ekonomicznych oraz zagadnieniach związanych z podejmowaniem decyzji i percepcją ryzyka. W ostatnich latach jego projekty koncentrują się na odkrywaniu psychologicznych konsekwencji urynkowienia relacji społecznych Jeśli mamy pełne zaufanie do partnera oraz wcześniej ustaliliśmy, kto zajmuje się płaceniem rachunków, wtedy wspólne konto może być dobrym rozwiązaniem. Łatwiej również zbierać fundusze na wspólne cele i marzenia. Wiele osób twierdzi, że takie rozwiązanie jest dość niemodne i kontrowersyjne. W momencie, kiedy dwie osoby

Konsultacje Zespół psychologów i terapeutów dla dzieci, młodzieży i dorosłych zaprasza na konsultacje. Nasi psychologowie prowadzą zarówno terapię indywidualną, jak i terapię dla par oraz rodzin. Pomoc psychologiczna to nasza pasja, a nasz zespół terapeutów został stworzony po to, by pomagać ludziom na jak najszerszą skalę. Jeżeli poszukujesz dobrych specjalistów, którzy w fachowy sposób udzielą Ci wsparcia, skontaktuj się z naszym gabinetem psychologicznym w Poznaniu. Formę terapii oraz metody pracy dostosowujemy indywidualnie do potrzeb i zasobów klienta. Przyjazna psychologia to nasza wizytówka. Pomagamy także on-line. Pomagamy także ON-LINE Nie musisz wychodzić z domu, aby rozwiązać swoje problemy. Kontakt ON-LINE to bardzo praktyczna forma spotkań, zwłaszcza, jeśli nie mieszkasz w Poznaniu. Zapraszamy na terapię on-line lub spotkania telefoniczne.

Mieczyslaw Plopa. Wydaw. ElblÄ… skiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej. Bullying at work, personality and subjective well-being. Funkcjonowanie społeczno-emocjonalne młodzieży a percepcja postaw matek i ojców. Więzi małżeńskie i rodzinne w perspektywie teorii przywiązania. W: I. Janicka, H. Liberska (red.)

„Proszę, wracaj do domu" - powiedział, kończąc łzawą rozmowę, którą odbyliśmy podczas pierwszego tygodnia po moim mu, że to nie będzie takie łatwe, bo sprzedaliśmy nasze mieszkanie, sądząc, że zostaniemy w Azji przez trzy lata."Wracaj. Proszę"- tygodnie później, gdy straciłam już wszelką nadzieję na ocalenie naszego małżeństwa, stałam pochylona przy ladzie Singapur Airlines, tak jak wszyscy inni wokół mnie, zmierzający dokądś w jakimś celu lub wyjeżdżający od kogoś. Miałam problem ze skupieniem się na tym, co się działo. W jednej ręce trzymałam dwa paszporty, a w drugiej plik banknotów, wyciągniętych z zasobnego portfela. Postękując, wepchnęłam je do kieszeni, wzięłam mojego syna na ręce i stanęłam przed mężem. Przytulić się? Pocałować? Nasze ciała jakoś nie potrafiły wyrazić: żegnaj. Wymamrotałam, że zadzwonię z San Francisco, gdy dotrę do domu mojej przyjaciółki Sue, i ruszyłam w dół do przejścia prowadzącego do samolotu, ciągnąc za sobą swoje zdezorientowane było piętnaście studolarowych banknotów. Właśnie rozsypało się moje małżeństwo, straciłam dom i miałam tysiąc pięćset to książka o pieniądzach, nie będę się zbytnio zagłębiać w część o rozpadzie małżeństwa. Powiem tylko, że pieniądze nie były moim głównym zmartwieniem, gdy przelatywałam trzydzieści pięć tysięcy stóp nad Guam, w samolocie zmierzającym do Stanów. Ale pomijając kwestię zawodu miłosnego, naprawdę miałam o czym myśleć: moim towarzyszem był czterolatek, byłam bezrobotna, nie miałam żadnego miejsca, które mogłabym nazwać domem, a każdy drobiazg, jaki posiadałam, znajdował się w zapieczętowanym kontenerze na ogromnym statku towarowym płynącym do Azji przez Kanał pamiętam, zawsze tkwił we mnie jakiś chroniczny niepokój, że właśnie coś podobnego może się wydarzyć. Że utracę oparcie finansowe i skończę, szukając noclegowni dla bezdomnych i pchając przed sobą po ulicy wózek na zakupy. W gruncie rzeczy, to nie był racjonalny lęk. Urodziłam się bowiem w dość zamożnej rodzinie, jako dziewczyna z wszelkimi przywilejami, doświadczeniami i możliwościami, które ci się należą, jeśli należysz do Klubu Państwa Dobrze Zarabiających - tak więc szansę na to, że nie wypadnę z górnych czy dolnych granic tej grupy społeczeństwa były spore (no i jeszcze to, że w chwilach rozsądku wiedziałam, że mój były mąż nie był złym mężczyzną, tylko po prostu był nieszczęśliwy w małżeństwie i że nie pozwoliłby na to, byśmy ja i jego syn poszli z torbami). Ale ta świadomość nie powstrzymywała we mnie uczucia niepokoju, że pewnego dnia, bez ostrzeżenia, mogę nagle utracić to poczucie bezpieczeństwa w moim przyjemnym życiu i - nawet jeśli nie oznaczałoby to popadnięcia w ubóstwo -jakość mojego życia tak spadnie, że nie będę w stanie tego znieść. Te natrętne lęki dręczyły mnie przez lata ekonomicznej niezależności i budziły regularnie o godzinie 4:00 rano, przybierały postać żalu z powodu niepotrzebnego impulsywnego zakupu, który z pewnością był pierwszym krokiem na stromej ścieżce prowadzącej do całkowitej tak, pewnego dnia, całkiem niespodziewanie, moje najgorsze lęki stały się rzeczywistością. Bez żadnego ostrzeżenia rozpadło się moje małżeństwo, a wraz z nim utraciłam poczucie finansowego bezpieczeństwa. A przecież zdałam się w kwestiach ekonomicznych na mojego męża (i bynajmniej się nie opierałam).Teraz on i wszystkie nasze aktywa oddalały się z prędkością pięciuset mil na godzinę. Ta jedna sprawa była dla mnie jasna: nie odbuduję już naszego oto kwestia, która nie była już tak jasna: z czego będę żyła?....Dawno temu, i nie w pełni świadomie, Liz Perle zawarła z pieniędzmi cichą umowę: postanowiła, że zrobi wszystko, co trzeba, by je zdobyć – będzie ciężko pracować i dobrze wyjdzie za mąż – ale w zamian nie będzie musiała zbyt wiele o nich myśleć. W czasach, gdy była jeszcze dziewczynką, temat pieniędzy był pomijany milczeniem, niczym coś, co skrywa się w cieniu. Umniejszano ich znaczenie, a rozmowy na ich temat uważano za niestosowne. Jednak w ostatecznym rozrachunku Liz Perle musiała zapłacić wysoką cenę za takie celowe odsuwanie od siebie tych spraw. Niespodziewanie jej losy odwróciły się, i została bez domu, bez pracy, ze swoim czteroletnim synkiem i pudłem pełnym zabawek. Uświadomiła sobie, że nie stać ją już na to, by nie przyjrzeć się dokładnie własnemu niejasnemu i przesiąkniętemu niepokojem podejściu do pieniędzy. Gdy Perle uporządkowała swoje życie osobiste i zawodowe, odkryła, że niemal wszystkie kobiety, które zna, podzielają jej ambiwalentne uczucia związane z pieniędzmi. Pieniądze mają wpływ na ich związki z rodzicami, kochankami, mężami, dziećmi, przyjaciółmi, współpracownikami oraz z całym otoczeniem. Wiele kobiet zaakceptowało też nieskuteczny kodeks dyskrecji, za który przyszło im zapłacić wysoką cenę w postaci niższych pensji oraz utraty niezależności i wielu możliwości. W książce Kobieta i Pieniądze Liz Perle próbuje przełamać ten mur milczenia, dodając swoją własną historię do anegdot i spostrzeżeń psychologów, badaczy i ponad dwustu „zwykłych kobiet”. Okazało się, że gdy tematem rozmowy są pieniądze, większość kobiet potrzebuje pozwolenia, by móc o tym mówić. Perle odkryła, że gdy opowiadała innym kobietom o własnych lękach i uczuciach, one również zaczynały mówić o swoich problemach. Efektem tych doświadczeń jest wnikliwe i bezkompromisowe spojrzenie na subtelny i zarazem potężny wpływ, jaki pieniądze wywierają na każdy aspekt naszego stron: 288Oprawa: broszurowa

Ainsworth M.D.S., Bowlby J. (1991), An Ethological Approach to Personality Development. American Psychologist, 46, 331–341. Argyle M. (2002), Psychologia stosunków Cieszę się, że znalazłam tak aktywne forum Muszę się wygadać, dlatego od razu przejdę do sedna: nasz wspólny staż małżeński jest krótki; oboje zaliczyliśmy rozpad pierwszych małżeństw. Wydawać by się mogło, że dwoje dojrzałych i kochających się ludzi potrafi zbudować poprawny związek, czerpiąc nauki z poprzednich przykrych doświadczeń. Nic bardziej złudnego. Tuż przed ślubem mąż kupił dom, w którym mieliśmy zamieszkać. Mąż jest w grupie tych znacznie lepiej zarabiających, więc z wykończeniem domu nie powinno być większych problemów, tym bardziej że i ja okresowo nieźle zarabiam. Problemy wkrótce jednak zaczęły się piętrzyć: mąż wiecznie miał do mnie pretensje praktycznie o wszystko: że się rządzę w JEGO domu, kierując pracami wykończeniowymi, że wydaję ciężko zapracowane przez niego pieniądze, że praktycznie nic nie jest potrzebne w domu w stanie deweloperskim, że nie mam prawa się z nikim umawiać ws. prac, itede. Wielokrotnie ośmieszał mnie przed ludźmi, nawet i sprzedawcą w sklepie, kiedy wyjątkowo udało się nam pójść na zakupy razem. Awanturom nie było końca, ale udało się nam wreszcie wprowadzić do wspólnego gniazd(k) przyznać, że choć nigdy wcześniej nie zajmowałam się tak szerokim frontem prac wykończeniowych, to efekt jest dzisiaj więcej niż zadowalający W tym czasie pracowałam dodatkowo jako wolny strzelec w swojej branży, starając się wszystko pogodzić, ale wg mojego męża nie robiłam nic, tylko marnowałam jego pieniądze. Nie wydaję pieniędzy na ciuszki czy drogie kosmetyki dla siebie. Od czasu kiedy poznaliśmy się praktycznie nic sobie nie kupuję, bo pracując z domu, nie mam w tym względzie większych wymagań ? przez lata nagromadziło mi się sporo niezłych ubrań. Staram się jednak odświeżyć garderobę męża, żeby wyglądał stosownie do wykonywanego przez siebie zawodu. Niestety i tu są problemy ? mąż jest minimalistą i woli chodzić w wyświechtanych ubraniach niż przeznaczyć na nie choćby najskromniejszą kwotę. Wyrzucam ?po kryjomu? dziurawe rzeczy, żeby nie robił o to awantur, i zastępuję je nowymi, dzięki czemu nie zauważa liczebnych zmian Najważniejszy jest dla mnie obecnie dom i jego potrzeby. Ale i to jest źródłem kłótni. Co jakiś czas słyszę od męża: ?Nie zasługujesz na ten dom. To ja ciężko pracuję, a ty wydajesz ciężko zapracowane przeze mnie pieniądze. Jedź do rodzinki i zabieraj swoje rzeczy.? Więc wyjeżdżam do najbliższych. A wówczas mój mąż zaczyna swój stały repertuar ? najpierw obraża mnie, potem szantażuje, a następnie kaja się, przeprasza i błaga o powrót. Okresowo nawet usiłuje przekupić obietnicą wyjazdu na urlop, który normalnie uważa za stratę czasu i jest bardzo apodyktycznym człowiekiem, labilnym emocjonalnie i nie panującym nad sferą słowną w stosunku do najbliższych mu kobiet. Najbezpieczniej czuje się w ciągu tygodnia, kiedy jego czas jest zewnętrznie zorganizowany przez pracę i panujące w jego świecie autorytety. Tam realizuje się, jest dla innych miły i uprzejmy; moim zdaniem czasem nawet przepraszający, że żyje. W domu nie robi nic poza bałaganem ? jego obecność ogranicza się do siedzenia przed komputerem ? zawsze ma coś na jakiś inny nośnik do przegrania, nagrania, to znowu poznanie nowego systemu itede, choć nie jest informatykiem. Tuż po przyjściu do domu posiłek ?MA BYĆ? na stole ?NATYCHMIAST!? Wszystko zresztą, czego chce ma być ?NATYCHMIAST!? On sam natomiast nie poczuwa się do zrobienia niczego w domu natychmiast ? porządek w papierach może poczekać rok, dwa, a może i dłużej. A mnie szlag trafia, że nie mogę przejść przez podłogę zawaloną obcesowy jest w rozmowie przez telefon: ?Dlaczego tego nie zrobiłaś?!!! Natychmiast masz mi to przesłać!!!!! Co robiłaś cały dzień?!!!!! Dlaczego nie odbierasz telefonu?!!!!!!! Kto ci pozwolił się umówić z elektrykiem?!!!!!!...? Krzyczy, a mnie zatyka, bo to przecież światły człowiek, szanowany, inteligentny, błyskotliwy, z szaloną wiedzą ? prawdziwy autorytet... i kiedy wychodził z domu, był miły...Jeszcze gorzej rozmawia z matką ? cichą, grzeczną i pokorną istotą. ?Po co dzwonisz?!!!!!!! Potrafisz tylko zawracać głowę i truć!!!!! Siedź w domu!!!!!! Nikomu niepotrzebne są twoje wyjazdy!!!!!!? Taki to jego elitarny sposób zwracania się do własnej matki, która dzielnie i spokojnie wysłuchuje tych złości i prosi Boga o spokój duszy mną jest niestety gorzej ? jam ta niepokorna i nie dająca się ujarzmić istota. Pozycja i autorytet mojego męża nie były w stanie powalić mnie na kolana, bo w trakcie mojego super aktywnego życia zawodowego otarłam się o wiele wybitnych autorytetów, przed którymi rzadko kiedy padałam na kolana dla zasady ? bez uzasadnienia. I choć moja skromna magiesterka jest niczym w porównaniu z wykształceniem mojego męża, to udało mi się wiele w życiu osiągnąć i być dość rozpoznawalną osóbką w swoim środowisku. Dzieci z pierwszego małżeństwa odchowałam, okres całkowitego poświecenia się karierce zawodowej mam za sobą. Osiągnęłam wszystko, co zamierzyłam, a teraz, w tym drugim małżeństwie postanowiłam postawić na dom, na co wcześniej nie mogłam sobie pozwolić i czego po cichu dzisiaj żałuję. Paradoksalnie mój pierwszy mąż wyrzucał mi, że zbyt dużo zawodowo pracuję, a obecny, że zbyt mało. Ten drugi ? obecny - wyrzucał mi jednak podjęcie się projektu obciążającego mnie na okrągło przez dwa miesiące. I tak źle, i tak scenek z życia wziętych:Jedziemy zatankować auto. Idę na stację benzynową, aby zapłacić. Mąż czeka w samochodzie. Chce zapłacić kartą. Portal nieczynny. Nie mam gotówki. Kobieta prosi, abym podeszła do drugiego portalu. Ten też zepsuty. Podchodzę do pierwszego. Transakcja pomyślnie wykonana. Wracam do auta. Awantura: ?Ile tam byłaś?!!!!!!!! Tyle osób wyszło, a ciebie nadal nie ma!!!!!!! Coś tam robiła?!!!!!!!!...? Nie mam prawa odpowiedzieć na niekończące się pytania, bo mąż krzyczy i zasypuje mnie kolejnymi. W końcu wybucham i przekraczamy bramy piekieł. Innym razem podjeżdżamy pod bank. Prowadzę ja. Parkuję w miejscu przewidzianym dla klientów banku. Mąż krzyczy: ?Zaparkuj tam!!!!? Odpowiadam: ?Ale tamto miejsce jest przeznaczone dla klientów innej firmy.? Mąż na to: ?Jak ci mówię, że MASZ TAM zaparkować, to MASZ to ZROBIĆ!!!!!? Nie przeparkowałam samochodu ? takam uparta bestia Niezła jazda była potem Idę do firmy w ramach umowy. Zaczynam pracę na miejscu. Nagle dzwoni mój mąż: ?Wracaj NATYCHMIAST do domu!!!!!!! Potrzebuję cię tutaj!!!!!!! Na k... ta twoja praca!!!!!! Tu MASZ być!!!!!!? I niekończące się telefony co parę minut. Wstyd mi przed ludźmi, bo słyszą, że coś jest nie tak. Wieczorem na spotkanie z koleżankami. Już po godzinie mąż dzwoni, choć wyjaśniłam, że spotkanie potrwa ok. 2-3 godzin. Przyjeżdża bez uzgodnienia i czeka. Potem krzyczy: ?Na ch... ci jakieś spotkania!!!! W końcu i tak wszyscy się na ciebie wypną!!!!!? (Zawsze byłam osobą towarzyską ? lubię ludzi w przeciwieństwie do mojego męża, który nie może znieść, że mam grono znajomych.)Jestem w szpitalu po operacji. Mąż przychodzi w odwiedziny. Co minutę spogląda na zegarek. Mówię, że jeśli ma coś pilnego, to może pójść. Obraża się. Wychodzę ze szpitala. Mąż ma mi wieczorem zmienić opatrunek. Dostaję gorączki: Po dzwonię i proszę, aby przyjechał, bo źle się czuję. Nadal pracuje, choć nigdy wcześniej tak długo nie pracował. W szale wyzywam go. Nie przyjeżdża w ogóle. A na następny dzień, w przeddzień moich urodzin, idzie do banku i kasuje mnie ze swojego banku. Po dwóch miesiącach przywraca mnie do łask. Przedwczoraj. Elektronik montuje sprzęt w domu. Ma też dla męża wykonać kilka prac, dlatego jest osobą po części akceptowaną Okazuje się, że gniazdko jest złe. Dzwonię do ?fachowca?, który montował gniazdko. Ten twierdzi, że wszystko jest w porządku. Przekazuję telefon elektronikowi, żeby sobie wyjaśnili fachowe kwestie. W tym czasie dzwoni mój mąż. Zajęty telefon wyprowadza go z równowagi. Kiedy oddzwaniam, krzyczy: ?Dlaczego nie odbierasz telefonu?!!!!!!! ? Wyjaśniam. ?Po co dzwonisz do jakichś b...?!!!!!! Zrobiłaś mi korektę?!!!!!!!!? (Wcześniej uzgodniliśmy, że korekta ma być na popołudnie/wieczór, a jest dopiero trochę po 14-tej.) ?Natychmiast mi ją prześlij!!!!!!! I nie zajmuj się głupotami, tylko weź się do pracy!!!!!!!! A co ten elektronik tam w ogóle tyle pracuje?!!!!!!!!!?) Telefon był na ?głośnym?. Kolejne upokorzenie ? kolejny człowiek słyszał, jak mój światły i szanowany mąż mnie traktuje. I jemu i mnie było nie w smak. Wieczorem piekło (proszę, aby zdjął buty, bo wymyłam wszystkie podłogi ? ostentacyjnie chodzi w butach po całym domu), obustronna pyskówka, piekło i wyrzucanie mnie z domu. Byliśmy u psychiatry raz na moją prośbę po bożonarodzeniowych jazdach. Całą winę postanowiłam wziąć na siebie, prosząc o środki uspokajające dla mnie, gdyż mój mąż ciężko pracuje, więc to ja powinnam być w stanie zapanować nad sobą, kiedy on czuje się przeciążony pracą. Mąż nie odniósł się do żadnych swoich psychpatycznych zachowań, jak przystało na tak szacownego i rozpoznawalnego pacjenta Zażywałam tabletki miesiąc, ale i w trakcie ich zażywania mój mąż potrafił wyprowadzić mnie z równowagi. Która z normalnych kobiet pozwoliłaby, aby jej mąż ni stąd ni zowąd nagle powiedział do niej w Wielkanoc: ?Daj, psycholu, papierosa! Debilu, daj papierosa!?? I chociaż wcześniej nie odzywałam się ani słowem, to po usłyszeniu tych wyzwisk poleciałam równo, co doprowadziło do niezłego piekła. Tak więc jestem sobie teraz u rodzinki i zastanawiam się, co zrobić. Bo z jednej strony mój mąż jest pracowity, obowiązkowy i punktualny. Nigdzie nie chodzi. Nie pali. Z drugiej strony to dość regularnie słowny tyran, który nie szanuje mojej pracy w domu i freelancerskiej. Mam dość awantur i poniżania. Mam dość wypominania mi, że mieszkam w JEGO domu. Mam dość wyrzucania mnie z domu, który urządziłam, starając się sprawiedliwie dysponować dochodami męża i swoimi. Mam dość wypominania mi, że jestem na utrzymaniu męża, choć najpierw wydaję na nasze potrzeby z własnych dochodów, a kiedy zaczynają się kurczyć, sięgam po środki z dochodów męża. Mam dość nieprzewidywalnych awantur w weekendy, kiedy mój mąż nie wie, co ze sobą zrobić i albo śpi cały dzień, albo siedzi na komputerze, albo robi awantury. (Święta to niestety najgorszy czas ((((( Najwięcej awantur. Obiecałam sobie, że nigdy nie spędzę z nim kolejnych świąt.) Mam dość poniżania mnie przed innymi ludźmi. Przecież z tyloma ludźmi współpracowałam i nadal współpracuję, otrzymując ich szacunek i sympatię. Wiem też, że skoro tuż po mojej operacji był w stanie cofnąć upoważnienie mnie do swojego konta, to zrobi to w każdym momencie, pozostawiając mnie bez środków w razie potrzeby i dachu nad jedynym człowiekiem, który mnie nie szanuje jest mój obecny mąż? (((((((( Czy można szanować człowieka, spodziewając się w każdej chwili, że wyrzuci cię ze SWOJEGO domu? Na szczęście mam gdzie pójść. PSW fazie kajająco sie-przepraszjacej mój mąż potrafi być super facetem ? zabawnym, dbającym, troskliwym, uczynnym. Potem przez jakis czas jest pasywny - aż do kolejnego piekła. Pytanie tylko: kiedy. Jutro? Za tydzień? Dwa? Najdłużej udało się nam wytrwać w pokoju trzy są na tym świecie jeszcze jacyś normalni faceci? A może jeśli człowiek dwukrotnie trafił na ?świrów?, to może sam jest Świrem?
W małżeństwie zwykle zakładamy, że wszystko jest nasze, wspólne. A nie jest "Hej, razem to przebiedujemy". Jak rozmawiać o pieniądzach w związku; Czułość jest środkiem znieczulającym. Partnerom, którzy się nią obdarzają, łatwiej jest przejść przez kryzys
Konflikty w związku są nieuniknione bowiem mimo miłości, tolerancji, szacunku i wsparcia, para to nadal konfrontacja dwóch autonomicznych jednostek o różnych osobowościach, temperamentach, potrzebach, marzeniach i doświadczeniach. Na styku tych jednostek dochodzi niejednokrotnie do spięć. O co najczęściej kłócą się małżeństwa? Zdarzają się kłótnie o pracę, o teściową, o metody wychowania, o seks, o podział obowiązków domowych, a także kłótnie o pieniądze i decyzje finansowe. Dom to wspólny budżet. Niestety na tle finansów dochodzi do wielu nieporozumień, a w skrajnych przypadkach nawet do rozstania małżonków. Zobacz film: "Jak zadbać o prawidłowe relacje z dzieckiem?" spis treści 1. Rodzina i decyzje finansowe 2. Domowy budżet 1. Rodzina i decyzje finansowe Zakładając rodzinę należy pamiętać, że jednym z podstawowych zadań małżonków jest wynegocjowanie wspólnego stanowiska co do kwestii finansów i sposobów dysponowania pieniędzmi. Należy ustalić kto pracuje, kto zajmuje się domem i jak będą zapadać decyzje w sprawie zakupu niezbędnych do gospodarstwa domowego rzeczy. Zazwyczaj w sprawie drobnych wydatków małżonkowie nie konsultują się ze sobą, szczególnie gdy każde z nich pracuje zawodowo i jest niezależne finansowo od drugiego. Kiedy decyzja zakupowa wiąże się ze znacznym uszczupleniem budżetu domowego (np. kupno samochodu czy remont domu), wówczas para dyskutuje nad alternatywnymi rozwiązaniami – czy wziąć kredyt, czy pożyczyć od rodziców, czy spłacać w ratach, a może odroczyć decyzję zakupu na później. Negocjacje wyglądają nieco inaczej w sytuacji, kiedy dwie osoby pracują, a inaczej, kiedy tylko jedno z nich (zazwyczaj mąż) zarabia na utrzymanie domu. Mężczyzna, jako jedyny żywiciel rodziny, może czuć przewagę i ignorować zdanie żony. Skoro on podejmuje wysiłek zabezpieczania finansowego rodziny, to dlaczego nie miałby decydować o wszystkich wydatkach domowych? Nierzadko kobieta uzależniona finansowo od męża nie może pozwolić sobie na żadne „drobne szaleństwa” i upominki dla siebie, bo małżonek wydziela jej określone sumy wystarczające jedynie na utrzymanie domu – jedzenie czy środki czystości. Taki nierówny rozkład sił i dominacja mężczyzny rodzi frustracje i grozi potencjalnie konfliktami małżeńskimi. 2. Domowy budżet Według statystyk małżonkowie najczęściej kłócą się o sprawy łóżkowe i pieniądze. Wspólny dom to wspólne pieniądze. Owszem, niektóre pary preferują rozwiązania typu: konto jego, konto jej, konto wspólne. Niektórzy zbierają wszystko do „jednego worka”, a jeszcze inni zabezpieczają się intercyzą małżeńską na wypadek nieuczciwości partnera. Polskie porzekadło mówi: „Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. Aktualna rzeczywistość gospodarcza i realia rynku pracy nie sprzyjają kondycji związków. Bezrobocie, wyzysk, płace w granicach minimalnej średniej krajowej, brak zaplecza socjalnego, niestabilne warunki zatrudnienia, brak umowy o pracę, presja czasu, wysokie rachunki – to wszystko powoduje, że młodym małżonkom żyje się trudno, a niektórym nawet na skraju ubóstwa. Młodzi małżonkowie odkładają decyzje o dziecku z obawy, że nie zdołają się utrzymać. Kiepska sytuacja finansowa rodzi niebezpieczeństwo nieporozumień na linii partner-partnerka. Piętrzą się wydatki, pieniędzy brakuje, pojawiają się zaległości w płatnościach, kredyty, debety, niewypłacalność, problemy z komornikami i problemy finansowe zaczynają rozprzestrzeniać się na wszystkie sfery życia. Jedno drugiemu może zacząć zarzucać rozrzutność, niegospodarność, brak rozsądku w wydawaniu pieniędzy albo lenistwo w sytuacji, kiedy nie można znaleźć miejsca zatrudnienia. Kłótnia zaczyna gonić kłótnię, człowiek czuje się jak w matni, pojawia się stres i strach przed jutrem. Niektórzy próbują radzić sobie, podejmując dodatkową pracę, ale wówczas brakuje czasu dla rodziny i dzieci. Człowiek pracuje wówczas praktycznie 24 godziny na dobę, nie mając chwili nawet na odpoczynek. W takiej sytuacji również traci jakość związku. Inni, sfrustrowani trudną sytuacją materialną rodziny, szukają łatwych pieniędzy w hazardzie, grach i loteriach. Zamiast jednak podreperować domowy budżet, rodzina jeszcze bardziej pogrąża się w długach. Inni nie wytrzymują emocjonalnie kłopotów finansowych i zaczynają zaglądać do kieliszka. Na bazie trudności materialnych kształtuje się kolejny problem rodzinny – alkoholizm. Niektóre małżeństwa mogą liczyć na wsparcie finansowe teściów i rodziców, inne pary przeciwnie – muszą radzić sobie same. Psychologowie zwracają uwagę, że kłótnie mogą scalać związek, ale tylko wówczas, gdy mają charakter konstruktywny i służą oczyszczeniu atmosfery. Kiedy konflikty eskalują negatywne emocje, podkręcają spiralę niezgody i towarzyszy im przemoc słowna czy fizyczna, trudno mówić, że kłótnia małżeńska to wyraz zabiegania o siebie i negocjowania wspólnego stanowiska. Kwestie finansowe w rodzinie to bardzo drażliwy temat, ale jednocześnie bardzo ważny, pragmatyczny, podstawowy, bo decyduje o wydolności finansowej systemu. Pieniądze nie są najważniejsze, nie warto za wszelką cenę zabiegać o status społeczno-materialny kosztem uczuć bliskich, ale trzeba pamiętać, że o dojrzałości ludzi świadczy zdolność podjęcia ról społecznych takich, jak rodzic, małżonek i pracownik oraz branie odpowiedzialności za własną rodzinę. polecamy Artykuł zweryfikowany przez eksperta: Mgr Kamila Drozd Psycholog społeczny, autorka wielu publikacji dotyczących rozwoju osobistego oraz warsztatów z doradztwa zawodowego i komunikacji międzypłciowej.
Psychologia rodziny zajmuje się człowiekiem jako członkiem rodziny. Człowiek jest częścią środowiska (społecznego, rodzinnego), mniejszych grup (studentów KUL) i jeszcze mniejszych – grupy prywatne. Człowiek jest częścią rodziny, każdy jest w tej rodzinie z każdym powiązany. Ad. ZWIĄZEK PSYCH. Mówi się, że szczęścia nie można kupić, jednak nowe badania pokazują, że zasobność portfela i zadowolenie z życia są ze sobą ściśle powiązane. Nowe badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Stanowym w San Diego wykazało, że korelacja między szczęściem a najważniejszymi wskaźnikami statusu społeczno-ekonomicznego – w tym dochodem i wykształceniem – stale rośnie. Korzystając z danych z General Social Survey, jednego z najdłużej prowadzonych badań dorosłych w Stanach Zjednoczonych, psycholog SDSU Jean Twenge i jej współautor z Lynn University, A. Bell Cooper, przeanalizowali dane dotyczące 44 198 dorosłych Amerykanów w latach 1972–2016. Badanie zostało opublikowane w czasopiśmie „Emotion” Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. Pieniądze dają szczęście Odkrycia pokazują, że przeciętnie im więcej ktoś zarabia, tym jest szczęśliwszy. Różni się to od wcześniejszych badań, które wykazały, że szczęście ustabilizowało się po osiągnięciu rocznego dochodu w wysokości około 75 000 dolarów. „Byłam zaskoczona, że dochód był tak silnie powiązany ze szczęściem, a szczęście nie ustabilizowało się przy wyższych poziomach dochodów” – powiedziała Twenge. „Im więcej pieniędzy, tym więcej szczęścia, nawet po zaspokojeniu podstawowych potrzeb”. Badania Twenge wykazały również, że szczęście jest teraz silniej związane z dochodami niż w latach 70. i 80. XX wieku. Twenge wnioskuje, że pieniądze rzeczywiście mogą teraz kupić więcej szczęścia niż w przeszłości. W rezultacie rośnie podział szczęścia, chociaż specyficzny wzorzec różni się w zależności od rasy. Szczęście białych Amerykanów bez wyższego wykształcenia spada po 2000 r., Ale szczęście białych Amerykanów z wyższym wykształceniem pozostaje niezmienne. Szczęście czarnych Amerykanów bez wyższego wykształcenia utrzymuje się na stałym poziomie, podczas gdy szczęście Czarnych Amerykanów z wyższym wykształceniem wzrosło. Tak więc, powiedział Twenge, „różnica w szczęściu” wzrosła dla obu ras. Nierówności dochodów i małżeństwo „Nie jesteśmy do końca pewni, dlaczego istnieje rosnąca przepaść w szczęściu, ale może to wynikać z rosnących nierówności dochodów. Bogacistają się bogatsi, a biedni biedniejsi” – powiedziała Twenge, która jest autorem książki o trendach pokoleniowych. Twenge powiedziała, że badania uzupełniają inne analizy, w których stwierdzono rosnącą rozpacz wśród białych Amerykanów z klasy robotniczej w Stanach Zjednoczonych. Odkrycia pasują również do narracji o rosnącym podziale klasowym, który pojawił się po wyborach w 2016 r. Inne możliwe wyjaśnienie, może mieć związek z małżeństwem. Podczas gdy wskaźniki małżeństw były kiedyś podobne wśród Amerykanów o niższych i wyższych dochodach, obecnie Amerykanie o niższych dochodach są mniej skłonni do zawierania małżeństw, a osoby zamężne są podobno średnio szczęśliwsze. Czytaj też:Gdzie mieszkają polscy miliarderzy? Prezentujemy unikatową mapę polskiego bogactwa Źródło: "Aneta narzekała, że mąż wydziela jej pieniądze. Ale szybko zrozumiałam, że to nie ona jest ofiarą w małżeństwie" 16.04.2023 15:45 doesn't exist The address cannot be registered. Site names can only contain lowercase letters (a-z) and numbers. But you can sign up and choose another one. Get Started Create your own website Solutions Features WordPress Hosting Domain Names Website Builder Create a Blog Professional Email eCommerce Enterprise Solutions WordPress Website Building Service Explore News Website Building Tips Discover WordPress Themes WordPress Plugins Apps Business Name Generator Community Support Forums Developers Company About Careers Partners Press Privacy Terms of Service An Automattic Creation Kiedys nei mielismy wcale konta. Potem zalozylismy jedno wspólne w Pekao, obydwoje mielismy do niego dostep, karty, ale to konto bylo i jest, bo jakos jeszcze funkcjonuje, w ogóle nieoplacalne - prowizje, problemy z kartami, bankomatami itp i tak powoli obumieralo. Maz zalozyl kolejne konto w mBanku, Przejdź do zawartości Start – blogBiuletynLEKCJE MIŁOŚCIWarsztatyPsycholog onlineSalon VIPKontakt Konflikty w małżeństwie o pieniądze Konflikty w małżeństwie o pieniądze Zdarza się, że problemy małżeńskie przejawiają się w odmiennym spojrzeniu na sprawy finansowe. Wtedy pieniądze stają się poważną przyczyną niezgody, czasami szantażu i nawet rozstania! Związek, w którym małżonkowie kłócą się „o pieniądze”, ma prawdopodobnie jeszcze inne, ukryte przyczyny sporu. Same pieniądze są wtedy zewnętrznym przejawem takiego nierozwiązanego konfliktu. Mogą stać się dyżurnym, zastępczym tematem, na który zawsze można się pokłócić, unikając zasadniczego źródła problemu. Warto więc przyjrzeć się, kiedy pokłócisz się z partnerem o pieniądze, jaki jest faktyczny powód sprzeczki. Bo może problem tak naprawdę dotyczy tego, że partner inwestuje w siebie, a Ty masz poczucie, że zaniedbuje Ciebie, poświęca Ci mniej uwagi, mniej Tobie kupujecie? Powodów może być mnóstwo. Bywa tak, że to jednak nie ukryte żale, a same finanse są głównym problemem rozbieżności. Dlatego zadbaj o to, aby omawiać na bieżąco gospodarowanie pieniędzmi przez każdego z Was, wyznaczyć wspólną pulę, zaplanować inwestycje, jak też wydatki na Wasze przyjemności. Wasze ustalenia niech czasami, swobodnie ulegają modyfikacjom! … I koniecznie za obopólną zgodą Tomasz Spodobał Ci się artykuł? Podaruj go znajomym - niech Miłość się rozprzestrzenia :) Psycholog i terapeuta par. Od nastolatka interesuje się metodami doskonalenia umysłu, samorozwojem i duchowością. Żyje z pasją robiąc to, co lubi - prowadzi szkolenia z zakresu rozwoju osobistego, ćwiczy jogę i wędruje po górach. W szczęśliwym małżeństwie z Joanną Stelmach :) Podobne wpisy Page load link
Rozwód w przypadku rozdzielności majątkowej. 4. Zawarcie związku małżeńskiego powoduje, że między małżonkami z mocy prawa powstaje wspólność majątkowa. Alternatywą dla tego typu
Kto lubi martwić się o pieniądze? Chyba nikt. Nic dziwnego, że dla przyzwoitego wynagrodzenia jedno z was bierze posadę na drugim końcu Polski, albo za granicą. Na wspólne życie pozostają co najwyżej weekendy. Czy tak popularne ostatnio związki na odległość mają szansę na przetrwanie? Na co uważać i jak zorganizować życie, by twoja rodzina nie ucierpiała? Zdania na temat związków na odległość są podzielone. Niektórzy uważają, że taki układ jest korzystny dla par z wieloletnim stażem, jako lekarstwo na nudę, czy nawarstwiające się nieporozumienia. Jest w tym trochę prawdy. W trakcie krótkich rozstań rzeczywiście macie szansę spojrzeć z innej perspektywy na wasze problemach, poszukać rozwiązań, zatęsknić za sobą. Lecz uciekając w przedłużającą się rozłąkę nie uratujesz małżeństwa, a problemy, o których chcieliście zapomnieć, powrócą ze zdwojoną siłą, kiedy znów zamieszkacie na stałe razem. Dla kochającej się pary dzielące kilometry oznaczają zazwyczaj tęsknotę, zazdrość, samotne zmaganie się z kłopotami codzienności, a nierzadko też żal do partnera, że nas z tym wszystkim zostawił. Psychologowie przewidują, że większości związków na odległość nie jest w stanie przetrwać dłużej niż trzy lata. Jeśli choć jeden z partnerów bardzo cierpi z powodu rozłąki, warto zastanowić się nad zmianą trybu życia. Pieniądze nie rozwieją widma nadchodzącego kryzysu. Ucz się tolerancji Utrzymanie związku na odległość wymaga od obojga dużego wysiłku. Cierpliwość i tolerancja to najważniejsze cechy, które warto pielęgnować. kiedy on nie odbiera słuchawki, zaczynasz snuć podejrzenia. Może jest teraz z kimś…? To zrozumiałe, że czujesz zazdrość, ale bezustanne wydzwanianie i śledzenie partnera to początek nieporozumień. Lepiej ustalcie stałą godzinę kontaktów telefonicznych i ich ilość w tygodniu. pewnie wciąż za nim tęsknisz i kiedy wraca na weekend chcesz z nim spędzić każdą wolną chwilę? Ale kurczowe trzymanie się jego ramienia może okazać się dla niego uciążliwe. Nie rób mu wyrzutów, jeśli podczas powrotów potrzebuje chwili spokoju. Pamiętaj, że jego codzienność jest nieco mniej hałaśliwa i dynamiczna niż weekendy z rodziną, od których nieco odwykł. Pozwól mu w niedzielny poranek posiedzieć dłużej nad gazetą, a nawet pojechać na ryby, jeśli od czasu do czasu ma na to ochotę. Nie odgradzaj go od zajęć, czy hobby, które go pasjonowały przed wyjazdem. Przydziel mu obowiązki Nieobecny na co dzień mąż i tata twoich dzieci to wciąż pełnoprawny członek rodziny, powinnaś więc przydzielać mu obowiązki do wypełnienia. To utwierdzi go w przekonaniu, że jest niezastąpiony i ważny. pozostaw mu np. wypisywanie urzędowych druków, pism, czy robienie opłat. Takie sprawy nie wymagają obecności na miejscu. kiedy wraca do domu, poproś o pomoc w naprawieniu kranu, czy innej drobnej usterki. Ale nie zarzucaj go obowiązkami, z którymi ty nie dałaś sobie rady, bo powroty do domu będą mu się kojarzyły z drugim etatem pracy. angażuj go w weekendową opiekę nad dziećmi, np. kąpanie, czytanie bajek na dobranoc, czy pomaganie pociechom w odrabianiu lekcji. Nie możesz przecież pozwolić, by wyszedł z wprawy jako tata. W ten sposób zapewni sobie u dzieci autorytet. wybierzcie się w weekend na wspólne zakupy dla domu. Poproś go, aby dopisał do listy zakupów te rzeczy, które wydają mu się niezbędne czy ważne. Wspólne kupowanie to okazja do współpracy, a jemu z pewnością spodoba się fakt, że liczysz się z nim w kwestii wydawania pieniędzy, na które tak ciężko pracuje. Zadbaj o bliskość i bezpieczeństwo w związku Utrzymanie dobrego kontaktu z partnerem mimo dzielących kilometrów to test waszej miłości, ale i umiejętności komunikacyjnych. Oto sprawdzone rady: nie oszczędzajcie na telefonach. To najlepsza inwestycja, aby wasz związek przetrwał. Wykup pakiet tanich rozmów wieczorami, lub z konkretnym numerem, które oferuje wiele sieci telefonicznych. Częste rozmowy (co najmniej dwa, trzy razy w tygodniu) pomogą wam być blisko siebie, mimo dzielących kilometrów. Pamiętaj, żeby podczas każdej rozmowy dzieci zamieniły z tatą przynajmniej parę słów. rozmawiaj o problemach, z którymi się zmagasz pod nieobecność partnera- od plamy na dywanie po kłopoty z dziećmi. Chroniąc go przed złymi wieściami narażasz siebie i wasz związek na tarapaty. No bo przecież, kiedy w końcu wróci na stałe do domu przekona się, że wspólne życie to nie tylko przyjemności i może się poczuć rozczarowany. Poza tym, jeśli sobie ponarzekasz- zrzucisz z siebie połowę ciężaru i łatwiej poradzisz sobie z kolejnymi niedogodnościami. nie odkładaj na później żalów i pretensji do partnera, jeśli się tylko pojawią. Być może uważasz, że powinnaś oszczędzić mu wyrzutów, bo on poświęca się dla rodziny? Złości nie oszukasz. Jeśli będziesz ją tłumiła w sobie, eksploduje w najmniej oczekiwanym momencie ze zdwojoną siłą. Kłótnie to nierozłączna część każdego związku. Tego na odległość także. o czym rozmawiać przez telefon? Szczebiotanie i czułe słówka to niekoniecznie tylko to, co on chce usłyszeć. Niektórzy uważają, że koszty rozmów są zbyt wysokie, by rozmawiać o błahych sprawach- plotkach, sprawach znajomych, wydarzeniach w twojej pracy. To błąd; zachowaj wszelkie pozory normalności i rozmawiaj o wszystkim, na co masz ochotę. Dowiedz się jednak jak dawka takich informacji partnera interesuje, co dla niego jest zabawne. Jeśli zdawkowo pomrukuje- możesz być pewna, że nieco przesadziłaś np. z opowieściami o dolegliwościach sąsiadki, czy wyczynach waszego psa. pewnie masz ochotę, aby podczas jego powrotu nadrobić zaległości towarzyskie, więc niemożliwie zapełniasz grafik atrakcjami rozrywkowymi; spotkanie u teściów, potem kolacja ze znajomymi, przydałoby się jeszcze kino… i jesteście tak wyczerpani, a czasem i zestresowani, że z relaksu nici. Spokojnie, nie wszystko naraz. Postaw raczej na spędzanie czasu w gronie waszej rodziny. pytaj go często o to, jak spędza czas poza domem, z kim się przyjaźni, czym się martwi, a co go cieszy. Kiedy dzwoni, zapytaj: „jak ci minął dzień, kochanie?” Chociaż zazwyczaj on nie ma wiele do opowiadania, będzie mu miło, że interesujesz się jego samopoczuciem, że martwisz się o niego. Męskim okiem: czego boją się mężczyźni? Grzegorz, 36. Jako operator sprzętu budowlanego często wyjeżdżam na kilka tygodni na kontrakty w różne strony Polski. Wtedy widuję się z rodziną co tydzień, dwa. Czego się boję? Że kiedy moja żona będzie potrzebowała pomocy, mnie przy niej nie będzie i wyręczy mnie jakiś życzliwy sąsiad. A co, jeśli okaże się w czymś lepszy ode mnie? Może jej to zaimponuje? Mam podobne obawy jak marynarze, którzy zostawiają swoje żony wyjeżdżając w rejs, a one, hmmm… różnie bywa z ich wiernością. Nie wyobrażam sobie odwrotnej sytuacji, kiedy to żona opuszcza dom za pracą. Bałbym się, że nie poradziłbym sobie rady z wychowywaniem dzieci i obowiązkami prowadzenia domu, a także opinii pantoflarza wśród znajomych. Może żona odzwyczaiłaby się od tych uciążliwych zajęć i traktowała mnie po powrocie jak pomoc domową? Wolę tradycyjny podział obowiązków. Statystyki: źródło ankieta WOMAN Jakie są złe strony miłości na odległość? Brakuje mi czułości na co dzień 93% Prowadzenie dwóch gospodarstw jest za drogie 91% Boję się, że każde z nas zacznie żyć swoim życiem 69% Odczuwam brak wsparcia w codziennych sprawach ze strony partnera 42 % Tęsknię i jestem zazdrosna 47% Jakie są dobre strony miłości na odległość? Mogę się intensywniej poświęcić karierze czy zarabianiu pieniędzy 74% Mam więcej czasu dla siebie 62% Mogę robić to, co mojemu partnerowi nigdy nie sprawiało przyjemności 39% Seks z partnerem jest o wiele bardziej ekscytujący niż kiedyś 34%
Przesądy z nim związane cię przerażą. 17 listopada to Dzień Czarnego Kota. Przesądy z nim związane cię przerażą. 17 listopada świętujemy Dzień Czarnego Kota. To magiczne zwierzę od wieków było uważane za pupila czarownic, więc przypisywano mu symboliczne znaczenie. Przesądy z całego świata skłaniają jednak do namysłu. hP4r2.